Komisja Europejska łagodzi ton w sprawie ustawy obniżającej ceny energii elektrycznej w Polsce - ustaliła dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Bruksela nie naciska już - tak jak tydzień temu - na konieczność notyfikacji ustawy. A przede wszystkim, jak rzeczniczka KE Anna-Kaisa Itkonen przyznała w rozmowie z RMF FM, państwo członkowskie UE ma prawo do interwencji na rynku elektryczności poprzez nałożenie obowiązku świadczenia "usługi użyteczności publicznej".
Zgodnie z obowiązującymi przepisami dotyczącymi rynku energii elektrycznej państwa członkowskie mają możliwość nałożenia obowiązku świadczenia usługi publicznej, który musi spełniać określone kryteria, aby był legalny. Komisja Europejska jest w kontakcie z polskimi władzami, aby uzyskać pełny obraz skutków nowej ustawy i ocenić ją pod kątem tych kryteriów - powiedziała Anna-Kaisa Itkonen naszej reporterce
Usługi użyteczności publicznej to usługi służące dobru ogółu. W tym wypadku obowiązek świadczenia "usługi publicznej" polegałby na tym, że firmy mają obowiązek dostarczać tańszy prąd wszystkim gospodarstwom indywidualnym, a różnica w cenie jest im rekompensowana ze specjalnego funduszu. Aby tego typu rekompensaty były legalne z punktu widzenia unijnego prawa muszą spełniać różne kryteria przejrzystości, niedyskryminacji, proporcjonalności czy policzalności.
Jak powiedział RMF FM jeden z rozmówców w KE, ustawa o obniżce cen będzie musiała zostać oceniona pod katem tych kryteriów. Polskie władze powinny wykazać, że środki te są niezbędne do utrzymania ceny dostawy energii elektrycznej do odbiorców końcowych na rozsądnym poziomie. Ponadto, jeżeli ten cel zostanie wykazany, środki muszą być proporcjonalne i z konieczności ograniczone w czasie - wyjaśnia w rozmowie z RMF FM urzędnik KE.
Rozmowy polskich władz z Brukselą dotyczą więc uznania obniżki cen elektryczności za "obowiązkową usługę publiczną". Bruksela wyraźnie więc znalazła "punkt zaczepienia", który umożliwia jej rozmowy z Polską. Jesteśmy w tej sprawie w kontakcie z polskimi władzami - przyznała rzeczniczka.
Tydzień temu rzecznika KE Mina Andreewa powiedziała, że KE oczekuje na notyfikację, czyli powiadomienie o pomocy państwa, co zakładało, że Komisja już uznała, że z takim przypadkiem pomocy mamy właśnie do czynienia. Teraz KE mówi, że oczekiwałaby na powiadomienie, o ile Polska sama uzna, że zawarte w ustawie rozwiązania są taka pomocą. Polska uważa, że nie jest to pomoc państwa, czyli na razie nie należy się spodziewać notyfikacji. KE oczekuje raczej, że Polska sama się w tej kwestii określi.
Nie oznacza to, że KE abdykuje ze swoich uprawnień traktatowych, które zobowiązują ją do gwarantowania zgodności prawa w krajach UE z prawem unijnym. To jednak znacząca zmiana akcentów. Rozmówcy RMF FM w KE podkreślają, że nie chcą spekulować czy mamy do czynienia z pomocą państwa czy nie.
Rozmówcy dziennikarki RMF FM nie mają wątpliwości, że chodzi o trwająca już kampanię wyborczą do europarlamentu. KE nie chce być posądzana o stronniczość. Nie chce, by jej ewentualnie negatywna ocena ustawy została wykorzystana do krytykowania UE i oskarżeń, że Bruksela nie zgadza się na obniżkę cen prądu. KE doskonale zdaje sobie sprawę, że to temat w Polsce wrażliwy społecznie i ważny.
To ważna sprawa, która ma wpływ na codzienne życie obywateli polskich - przyznaje rzeczniczka KE do spraw energetycznych Anna-Kaisa Itkonen w rozmowie z RMF FM. Komisja Europejska nie chce więc wywoływać przed wyborami antyeuropejskich nastrojów. Będzie więc zwlekać z decyzją. Prawdopodobnie nie dokonana żadnej oceny ustawy przed wyborami w maju.
Autorka: Katarzyna Szymańska-Borginon
Opracowanie: Adam Zygiel