Prawie pół miliona złotych – tyle kosztowały poszukiwania rzekomo porwanej małej Madzi. Dziesiątki specjalistów, użycie ciężkiego sprzętu, paliwo do radiowozów – za wszystko to trzeba było zapłacić. Katarzyna W. – która według śledczych zabiła swoją córeczkę – brnęła w kłamstwach, teraz powinna za to zapłacić - twierdzi "Fakt".
Zbigniew Grześkowiak z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, który od początku zajmuje się sprawą śmierci sześciomiesięcznej dziewczynki, chce wystąpić do sądu z wnioskiem, aby Katarzyna W. zwróciła pieniądze Skarbowi Państwa. Chciałbym to zrobić jeszcze w trakcie procesu karnego, bo i tak sąd będzie wyliczał koszty postępowania. Gdyby jednak to się nie udało, wówczas skieruję wniosek do sądu cywilnego. Trudno w tym momencie oszacować, jaka dokładnie to będzie kwota. Na ten temat wypowiedzą się służby, które brały udział w poszukiwaniu porwanego dziecka - tłumaczy prokurator w rozmowie z "Faktem".
Czy istnieje choć cień szansy, że Katarzyna W. odda pieniądze? Jej sytuacja materialna jest niezbyt korzystna. Kobieta nie pracuje, utrzymywał ją mąż, nie mieli wspólnego trwałego majątku. Ale o jej wypłacalności również zdecyduje sąd - dodaje prokurator.