Do czasu oficjalnej informacji z prokuratury prezydent Sopotu Jacek Karnowski wstrzymuje się z komentarzem do decyzji o umorzeniu śledztwa ws. głównego wątku afery sopockiej. Według naszych nieoficjalnych informacji, śledczy ze Szczecina mają w czwartek poinformować o umorzeniu i o tym, że główny dowód w sprawie - nagranie rozmowy Sławomira Julke z prezydentem Sopotu - to tylko kopia, która mogła być zmanipulowana.
Nie znam decyzji prokuratury i nie chciałbym do tego czasu niczego komentować. Od początku uważałem, że cała ta rzecz jest absurdalna, oparta na czymś, co zostało spreparowane, ale - jak mówię - nie mogę jeszcze tego komentować - powiedział Jacek Karnowski reporterowi RMF FM Kubie Kałudze.
Tzw. afera sopocka wybuchła pięć lat temu po tym, jak biznesmen Sławomir Julke nagrał prezydenta Karnowskiego, który miał mu przedstawiać żądania łapówki. Według informacji reportera RMF FM Romana Osicy, śledczy uznali jednak, że nie mogą utrzymać zarzutów dla Karnowskiego, bo jedyny dowód w tej sprawie, czyli nagranie rozmowy Sławomira Julke z prezydentem, jest tylko kopią, a w dodatku nie wiadomo, czy nie zmanipulowaną. Kilka opinii biegłych w tej sprawie różniło się.
Taka decyzja prokuratury kończy główny wątek tego śledztwa i oczyszcza prezydenta Sopotu z kilkuletniego podejrzenia o korupcję. W prokuraturze w Gdańsku prowadzony jest natomiast jeszcze inny wątek tego śledztwa - wciąż sprawdzane są darmowe naprawy auta prezydenta przez lokalnego dilera samochodów.
Kiedy wybuchła afera, prokuratura zarzuciła Jackowi Karnowskiemu przede wszystkim, że w marcu 2008 roku zażądał od Sławomira Julke łapówki w postaci dwóch mieszkań. Zdaniem biznesmena, który planował przebudować strych kamienicy w Sopocie, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Przedsiębiorca nagrał rozmowę z prezydentem Sopotu i dostarczył śledczym kopię nagrania. Jak zeznał, dyktafon, na którym znajdował się oryginał, został zniszczony.Karnowski od początku odpierał wszystkie zarzuty prokuratury, twierdząc m.in., że nagranie rozmowy, w czasie której miał złożyć Julkemu rzekomą korupcyjną propozycję, zostało przez biznesmena zmanipulowane.