"Skoro został tam powieszony - w jakimś sensie jako wyraz większości społeczeństwa, tych ludzi, którzy są w Sejmie jako chrześcijanie, jako katolicy - to powinien, moim zdaniem, tam zostać" - tak metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz skomentował na antenie Polsat News pomysł niektórych polityków Lewicy dot. usunięcia krzyża z sali plenarnej Sejmu. Zdaniem hierarchy, spór w tej sprawie jest niemerytoryczny.

REKLAMA

Według kard. Nycza, wywoływanie nowego sporu o wiszący w Sejmie krzyż byłoby niestosowne i niebezpieczne dla tego, co się w Sejmie powinno dziać.

"To jest miejsce, gdzie powstaje prawo, to jest miejsce, gdzie powinna być merytoryczna dyskusja. Nie uważam, żeby spór o krzyż i dyskusja o krzyżu w Sejmie miały należeć do tych merytorycznych" - stwierdził.

Zwracając się do zwolenników usunięcia krzyża z sali plenarnej Sejmu, metropolita wskazał, że powinni przyjąć go nie jako znak religijny, ale wyraz pewnego kulturowego wymiaru katolicyzmu, z którego - jak mówił - wszyscy wyrastamy.

"Uszanujcie go w ten sposób, bo jest daleko czymś więcej niż tylko znakiem śmierci pana Jezusa na krzyżu. On tak wrósł w cywilizację Europy i w cywilizację świata, że moim zdaniem nie powinien być przedmiotem takiego dyskursu, którego celem byłoby jego usuwanie" - zaznaczył.

Wskazywał, że w ramach państwa bezstronnego światopoglądowo są też takie miejsca, gdzie robi się wyjątki i gdzie krzyże się pojawiają - chociażby przy drogach.

"Bądźmy troszeczkę otwarci na przeszłość, to wtedy łatwiej będziemy rozwiązywać sprawy przyszłości" - zaapelował.

Związki partnerskie lub małżeństwa homoseksualne? Metropolita nie pozostawia wątpliwości

Pytany o inne postulaty Lewicy - jak wprowadzenie związków partnerskich czy małżeństw homoseksualnych - i o to, czy Kościół zmieni stanowisko w tych kwestiach, hierarcha nie pozostawił wątpliwości. Przywołując słowa papieża Benedykta XVI, przypomniał, że są "wartości nienegocjowalne", i dodał, że nauka Kościoła jasno definiuje, czym jest np. małżeństwo.

"Nie oczekujmy od Kościoła jakiejś zmiany nauczania tylko dlatego, że współczesny świat w tym kierunku pójdzie" - zaznaczył kard. Nycz.

Krzysztof Śmiszek o usunięciu krzyża z Sejmu: "Nikt nie będzie wszczynał żadnej awantury"

Politycy klubu Lewicy wskazywali niedawno w rozmowach z Polską Agencją Prasową, że są przeciwni umieszczaniu symboli religijnych w Sejmie, ale równocześnie deklarowali, że nie będą walczyć, by je stamtąd usuwano.

Wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek z Wiosny podkreślił, że dyskusja o tym, że jego formacja chciałaby usunięcia krzyży z Sejmu, jest wywołana sztucznie.

"My nigdy tego nie postulowaliśmy, żeby to była jakaś główna akcja klubu Lewicy. Natomiast jeżeli chodzi o nasze stanowisko, to my opowiadamy się za świeckim państwem, a świeckie państwo to przede wszystkim likwidacja religii w szkołach czy likwidacja Funduszu Kościelnego, ale też sprawiedliwe reguły płacenia podatków przez księży i przez świeckich" - zaznaczył.

Jak wskazał, Lewica uważa, że Sejm powinien być przestrzenią neutralną, ale - deklarował - "nikt nie będzie wszczynał żadnej awantury i w planach nie mamy żadnych happeningów".

Również rzeczniczka klubu Lewicy Anna Maria Żukowska z SLD podkreślała, że w Sejmie nie powinno być żadnych symboli religijnych. "Dlaczego wyróżniać jedną religię, a inne nie, i dlaczego nie zostawiać miejsca dla ateistów" - komentowała. "To jest, moim zdaniem, niesprawiedliwe, że wisi tylko krzyż, i dlatego uważam, że tego krzyża nie powinno być. Nie powinien był zostać powieszony" - stwierdziła.

Namawianie innych posłów do złożenia do marszałek Sejmu pisma ws. usunięcia krzyża zapowiedziała natomiast inna przedstawicielka SLD Joanna Senyszyn.

Krzyż powiesili nocą posłowie AWS

Krzyż pojawił się w sali planarnej Sejmu w nocy z 19 na 20 października 1997 roku: powiesili go tam posłowie klubu Akcji Wyborczej Solidarność.

Od tego momentu co jakiś czas budzi on polityczne emocje. Przeciwnicy jego obecności podkreślali, że powieszono go samowolnie i bez konsultacji z innymi klubami w Sejmie.

Usunąć krzyż z sali posiedzeń próbowali politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej i ugrupowania Janusza Palikota.