Jeżeli nauczyciele podjęli decyzję o strajku, to chyba zupełnie świadomie, że za ten okres, w którym się nie pracuje, nie zyskuje się wynagrodzenia, chyba że uzyska się z innych źródeł - powiedział marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

REKLAMA

Marszałek Senatu był pytany na czwartkowym briefingu o to, czy nauczyciele powinni otrzymać wynagrodzenie za czas, kiedy strajkują; dziennikarze podkreślali, że niektóre samorządy deklarują, że są gotowe wypłacić im pensje za ten czas.

Jeżeli nauczyciele podjęli decyzję o strajku, to chyba zupełnie świadomie, że za ten okres, w którym się nie pracuje, nie uzyskuje się wynagrodzenia, chyba że uzyska się z innych źródeł - odpowiedział Karczewski.

Jak zaznaczył marszałek Senatu, najważniejsze są w tym sporze dzieci. Powinniśmy przede wszystkim dbać o dzieci. Apeluję i bardzo proszę nauczycieli, żeby pamiętali o dzieciach, bo to dzieci denerwują się, nie wiedzą, czy będą egzaminy, czy będą oceniane, czy dzieci będą miały ocenę. Nie możemy w ten sposób postępować z dziećmi. Obserwuję bardzo wnikliwie to, co dzieje się w naszej oświacie. Bardzo bym chciał, żeby ten spór się zakończył i żeby nauczyciele wrócili. Nie tylko dlatego, że mam pięciu wnuków, którzy nie chodzą do szkoły, ale żeby wrócili do pracy i zajęli się tym, co dla nich jest istotne i dla nas - mówił Karczewski.

Znowu zostanę "zhejtowany" i skrytykowany, bo kiedyś już mówiłem, przy sporze z rezydentami, że powinno się pracować dla idei. Ja pracowałem dla idei, pracuję dla idei i będę pracował dla idei, a dla dzieci jeszcze tym bardziej powinniśmy pracować - dodał Karczewski.

W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej Solidarności. Biorą w nim też udział nauczyciele niezrzeszeni w związkach. Według ZNP, we wtorek w strajku uczestniczyło 74,29 proc. szkół i przedszkoli. W środę - według związkowców - skala protestu była na tym samym poziomie. Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej podawało w poniedziałek, że protestuje 48,5 proc. szkół i placówek.