Zapadł wyrok w procesie apelacyjnym między Jarosławem Kaczyńskim a Lechem Wałęsą. Lech Wałęsa będzie musiał przeprosić Jarosława Kaczyńskiego za wypowiedzi przypisujące mu odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. To już prawomocny wyrok w procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych. Sąd odrzucił dziś apelacje obu stron w tej sprawie.
Lech Wasa bdzie musia przeprosi Jarosawa Kaczyskiego za wypowiedzi przypisujce mu odpowiedzialno za katastrof smolesk. To ju prawomocny wyrok w procesie cywilnym o ochron dbr osobistych. Sd odrzuci dzi apelacje obu stron w tej sprawie. @RMF24pl
ka_uga22 lipca 2019
"Będę skarżył ten wyrok do Sądu Najwyższego, a jak będzie trzeba to do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - napisał na swoim Facebooku Lech Wałęsa komentując prawomocne orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Zdaniem pełnomocnika byłego prezydenta, w sprawie wypowiedzi dot. Smoleńska, sąd źle ustalił granicę wolności słowa w debacie politycznej.
Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego nie chciał rozmawiać z mediami. Nie odpowiedział na żadne pytania.
Jarosław Kaczyński pozwał Lecha Wałęsę za wpisy na Facebooku od czerwca do września 2016 r. i wypowiedzi w mediach. Były prezydent sugerował w nich m.in., że prezes PiS jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.
Jarosław Kaczyński domagał się przeprosin i przekazania 30 tys. zł na cele społeczne. Sąd orzekł grudniu, że Wałęsa ma wyłącznie złożyć oświadczenie z przeprosinami o treści: "Przepraszam pana Jarosława Kaczyńskiego za to, że w moich wypowiedziach publicznych w okresie od kwietnia 2015 do maja 2017 roku sformułowałem wobec niego zarzuty, że Jarosław Kaczyński mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych panujących podczas lotu polskiej delegacji do Smoleńska wydał polecenie nakazania lądowania samolotu, czym doprowadził do katastrofy lotniczej 10 kwietnia 2010 roku, a swoimi późniejszymi działaniami zmierzał do przerzucenia odpowiedzialności za katastrofę smoleńską na inne osoby. Tymi słowami naruszyłem dobre imię i godność osobistą pana Jarosława Kaczyńskiego. Lech Wałęsa".
W grudniowym uzasadnieniu sędzia powiedziała, że Lech Wałęsa wystosował bardzo ciężkie oskarżenia ws. Smoleńska. Przekroczył granice wolności słowa w debacie politycznej. Takie oskarżenie musi być oparte na konkretnych podstawach, a nie na przypuszczeniach czy odczuciach.
Sąd okręgowy oddalił jednocześnie część żądań Kaczyńskiego, który domagał się też przeprosin za słowa Wałęsy o tym, że prezes PiS "nie jest zdrowy, zrównoważony psychicznie". Kaczyński zarzucił też Wałęsie, że ten - nie mając podstaw, posądza go o to, że wydał polecenie "wrobienia" b. prezydenta i przypisania mu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL.
Rozprawa apelacyjna miała miejsce 10 lipca 2019. W jej trakcie pełnomocnik prezesa PiS wniósł o uwzględnienie w całości (także w odrzuconej przez sąd okręgowy części) pozwu. Z kolei pełnomocnik Wałęsy wnioskował o oddalenie pozwu w całości (także w części, w której sąd okręgowy uznał b. prezydenta winnym).W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Gdańsku wydał wyrok w tej sprawie odrzucając apelacje obu stron, a tym samym podtrzymując decyzję sądu niższej instancji.
Uzasadniając taką decyzję sędzia Andrzej Lewandowski przypomniał, że zarówno sąd okręgowy, jak i sąd apelacyjny, rozpatrując sprawę, opierały się głównie na art. 8 i 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, które to przepisy mówią o wolności słowa i jej granicach.
Lewandowski podkreślił, że związane z tymi artykułami orzecznictwo sądowe "wskazuje, że polityk musi liczyć się z opiniami skrajnymi, nawet o charakterze obraźliwym". Sędzia dodał, że orzecznictwo to "nie wyłącza możliwości i konieczności ochrony dobrego imienia, ale na ten aspekt sprawy wskazuje się w mniejszym stopniu".
Sędzia przytoczył jedno z orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w którym mowa jest o tym, że "swoboda wypowiedzi jest jednym z filarów demokratycznego społeczeństwa, podstawą jego rozwoju i warunków samorealizacji jednostki, nie może obejmować wyłącznie informacji i poglądów odbieranych przychylnie albo postrzeganych jako nieszkodliwe obojętne, ale także takie, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój w państwie lub w pewnej grupie społecznej".
Trybunał podkreśla też, że strona pełniąca funkcje publiczne ma także prawo do określenia zakresu swojej prywatności. Sąd Okręgowy trafnie zauważył że to prawo zostało przez pozwanego naruszone w tym aspekcie, w jakim wskazywał na odpowiedzialność powoda za śmierć brata. Pozwany nie miał żadnych racjonalnych powodów aby usiłować zrekonstruować treść rozmowy między powodem a jego bratem Lechem Kaczyńskim - powiedział sędzia dodając, że "w tym zakresie niewątpliwa jest słuszność orzeczenia sądu I instancji".
Odnosząc się do oddalenia przez sąd okręgowy powództwa dotyczącego twierdzenia Wałęsy, że prezes PiS "nie jest zdrowy, zrównoważony psychicznie", sędzia zaznaczył, iż "oczywistym jest, że pozwany nie jest jakimkolwiek znawcą zagadnień o charakterze psychiatrycznym". Chciał jedynie w sposób skrajny i - można nawet powiedzieć, że obraźliwy, ocenić politykę prowadzoną przez powoda. Z tak daleko idącą krytyka strony uczestniczące w życiu publicznym muszą się liczyć - powiedział sędzia.
Oczywiście lepiej jest jeśli (wśród polityków - PAP) mamy do czynienia z osobami taktownymi, formułującymi swoje myśli w sposób elegancki, ale nie w każdej sytuacji można oczekiwać, że się tego rodzaju osoby znajdą - powiedział sędzia.
Z kolei odnosząc się do twierdzeń Wałęsy, iż Kaczyński wydał polecenie "wrobienia" b. prezydenta i przypisania mu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, sędzia Lewandowski ocenił, że była to "klasyczna wypowiedź historyczna". Rzecz ma charakter debaty historycznej i prowadzą ją osoby, które jeszcze w nią były zaangażowane - zarówno Lech Kaczyński, jak i Jarosław Kaczyński, jak i pozwany w tej sprawie Lech Wałęsa, byli uczestnikami, jakby nawet kreatorami tego sporu z początku prezydentury pozwanego - zaznaczył sędzia.
Podkreślił, że z uwagi na charakter debaty historycznej "nie jest tu bardzo istotne, czy te osoby formułują po prostu swoje oceny, czy też z tymi ocenami łączą jakiś fakty". W interesie debaty publicznej leży to, aby nie cenzurować wypowiedzi tych osób związanych z tymi zdarzeniami, tylko, żeby osoby te mogły tego rodzaju wypowiedzi w sposób swobodny wyrażać, a kwestia ocen tych opinii czy wartości przedstawianych informacji jest już kwestią inną - kwestią zadania, które można powierzyć historykom - powiedział Lewandowski.