"Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski to świetna osoba, by podjąć się prowadzenia kampanii PiS; jest spokojny, doświadczony i kompetentny" - tak nowego szefa sztabu PiS zaprezentował prezes partii Jarosław Kaczyński.
To człowiek doświadczony politycznie, pełniący bardzo wysoką funkcję państwową i jednocześnie mający za sobą wiele kampanii wyborczych - spokojny, zrównoważony kompetentny - przekonywał Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS potwierdził, że Karczewski będzie szefem sztabu w kampanii przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Jesteśmy przekonani, że choć ma przed sobą ogromnie trudne zadania, bo proszę pamiętać, że to są wybory, gdzie jest przeszło tysiąc kandydatów (...) to jednak wiemy, jesteśmy pewni - ja jestem pewien - że da sobie radę z tym bardzo trudnym zadaniem - podkreślił prezes.
Dodał, że Karczewski jest "świetną osobą", by podjąć się funkcji szefa sztabu, który może doprowadzić do tego, "żebyśmy mogli na tej scenie za kilka miesięcy bardzo się cieszyć, by Polska mogła się zmienić".
ZOBACZ KONTRWYWIAD Z RZECZNIKIEM PiS MARCINEM MASTALERKIEM
Poinformował, że pierwszym zastępcą szefa sztabu będzie poseł Joachim Brudziński, który - jak podkreślił Kaczyński - znakomicie sprawdził się już w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. Jestem przeświadczony, że ten sztab będzie potrafił objąć i rozwiązać wszystkie problemy, które są nieuniknione podczas takiej kampanii - zaznaczył Kaczyński.
Prezes PiS nie ukrywał, że w tej chwili wybory parlamentarne są priorytetem. Wszystkie siły, wszystko co mamy, wszystko co jest naszym sposobem myślenia, naszą aktywnością, naszymi ambicjami - podporządkujemy w tej chwili jednemu celowi. W Polsce musi zmienić się władza, która jest tak fatalna, że każdy polski patriota musi marzyć o jednym: by ta władza się zmieniła - powiedział.
Prezes PiS był pytany, czy Beata Szydło - rekomendowana na premiera w przypadku wygrania przez PiS wyborów parlamentarnych - formułowała obawy, że podzieli los b. premiera Kazimierza Marcinkiewicza i czy chciała dodatkowych gwarancji, odpowiedział: "Nie formułowała takich obaw".
Jarosław Kaczyński stwierdził, że Marcinkiewicz nie był kandydatem na premiera, ale został wysunięty na to stanowisko po wyborach parlamentarnych 2005 r. Odszedł nie dlatego, że był jakiś grymas, zmiana nastroju z mojej strony - powiedział Kaczyński. Według niego, Marcinkiewicz odszedł dlatego, że nie realizował linii partii, a dawanie sobie rady z koalicjantami przerastało jego możliwości. Chcieliśmy dotrzymać słowa. Gdy ja zostałem premierem, tego słowa jakoś dotrzymywaliśmy - powiedział szef PiS.
Był także pytany, w czym Beata Szydło jest lepsza od niego i czy o jej wyborze na przyszłego premiera zdecydowała kampania prezydencka, negatywny elektorat Jarosława Kaczyńskiego, czy inne kwestie merytoryczne. Szef PiS był też pytany, czy nie obawia się, że Szydło będzie trudniej zmobilizować ruch społeczny po wygranych wyborach.
Być może tutaj rzeczywiście byłbym skuteczniejszy, ale z tego powodu nie muszę być w rządzie. A jeśli chodzi o porównanie między nami, to odpowiem tak: ładniejsza jest na pewno. (...) Merytorycznie z całą pewnością będzie osobą, która będzie dobrym premierem - odpowiedział Kaczyński. Wymieniał także polityków, którzy byli premierami, choć nie byli szefami partii m.in. Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jana Olszewskiego, Hannę Suchocką, Jerzego Buzka, Marka Belkę, Kazimierza Marcinkiewicza. Dopytywany, jaką rolę będzie pełnił po wyborach, odparł: "Jakoś sobie dam radę".
Zapowiedział, że gdy PiS dojdzie do władzy zostaną przywrócone reguły służące budowie wspólnoty, czyli m.in. odpowiedniego traktowania nauk humanistycznych. Wiemy, że bardzo znaczna część tego środowiska nas nie popiera, ale mimo wszytko mogą liczyć na nasze wsparcie, że wszytko zostanie postawione z głowy na nogi. Bo teraz wszystko stoi na głowie - powiedział Kaczyński.
(ug)