Spowodowanie po pijanemu wypadku ze skutkiem śmiertelnym - taki zarzut usłyszał motorniczy z Łodzi. Jak donosi reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, mężczyzna przyznał się do winy. Przedwczoraj kierowany przez niego tramwaj nie zatrzymał się na przystanku i wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Zginęły dwie kobiety, a kolejna kobieta i mężczyzna zostali ranni. 34-latkowi grozi teraz do 12 lat więzienia. Niewykluczone jednak, że postawiony mu zarzut zostanie rozszerzony.
Śledczy brali już wcześniej pod uwagę możliwość postawienia motorniczemu poważniejszego zarzutu - bezpośredniego stworzenia zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi kara do 15 lat więzienia. Prokurator Jacek Pakuła z Prokuratury Okręgowej w Łodzi tłumaczył, że w tej kwestii ważne będzie ustalenie, czy na przejściu dla pieszych było więcej osób niż trzy potrącone kobiety (ranny mężczyzna to kierowca auta, w które uderzył tramwaj). Gdyby tak było, motorniczy usłyszałby właśnie zarzut mówiący o stworzeniu zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym.
W tej chwili jednak śledczy nie są w stanie ustalić, ile osób znajdowało się na pasach w momencie wypadku.
Niestety monitoring miejski nie zarejestrował bezpośrednio zdarzenia, bo jego kamery pracują w systemie obrotowym i w czasie, gdy doszło do tragedii, kamera była odwrócona w inną stronę - mówił na spotkaniu z dziennikarzami rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Dodał jednak, że śledczym udało się pozyskać inne nagrania, m.in. od osób prywatnych, na których widać, że tramwaj poruszał się z dużą prędkością, nie zatrzymał się na przystanku, wjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie, następnie uderzył w skręcający z ul. Radwańskiej w ul. Piotrkowską samochód. Prokurator zwrócił uwagę, że na tych nagraniach nie widać bezpośrednio momentu potrącenia trzech kobiet. Zaznaczył też, że prokuratura nadal czeka na odtworzenie zapisu monitoringu zainstalowanego bezpośrednio w tramwaju.
Śledczy podawali wcześniej, że relacje świadków wypadku różnią się. Według jednych, tramwaj bezpośrednio uderzył w przechodzące przez pasy osoby, według innych, najpierw uderzył w auto i to ono potrąciło kobiety na przejściu dla pieszych.
W chwili wypadku 34-letni motorniczy miał 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Wiadomo, że przed pracą miał przy sobie trzy małe butelki z nalewką i cztery puszki piwa. W czasie jazdy zdążył niemal opróżnić dwie butelki z alkoholem.