Krakowska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tragedii na Broad Peak. W marcu ubiegłego roku podczas zejścia z ośmiotysięcznia zginęli dwaj polscy himalaiści - Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Maciej Grzyb, zawiadomienie złożyła w prokuraturze osoba niezwiązana ani z rodzinami zmarłych himalaistów, ani z przedstawicielami Polskiego Związku Alpinizmu. Kilka miesięcy temu napisała ona maila do prokuratury, w którym stwierdziła, że organizatorzy wyprawy narazili jej uczestników na bezpośrednie zagrożenie utraty życia. Według autora zawiadomienia, wyprawa była bowiem źle przygotowana.
Postępowanie wszczęte przez prokuraturę nie dotyczy na razie żadnej osoby, a prowadzone jest w sprawie tragicznie zakończonej wyprawy.
Okoliczności tragedii na Broad Peak badał już specjalny zespół powołany przez Polski Związek Alpinizmu. Wnioski z jego raportu, opublikowanego 18 września, są diametralnie inne od twierdzeń, zawartych w zawiadomieniu do prokuratury.Dokument stwierdza, że wyprawa została dobrze przygotowana, a uchybienia i błędy pojawiły się dopiero podczas ataku szczytowego. Za jedną z głównych przyczyn tragedii autorzy raportu uznali rozdzielenie się 4-osobowego zespołu na grani szczytowej. Krytycznie ocenili m.in. zachowanie Adama Bieleckiego i Artura Małka, którzy po zdobyciu ośmiotysięcznika zdołali szczęśliwie dotrzeć do bazy. Złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej - napisali autorzy dokumentu.
5 marca 2013 roku himalaiści stanęli na szczycie. Bielecki i Małek zdołali szczęśliwie zejść do bazy. Berbeka i Kowalski nigdy do niej nie dotarli. 8 marca uznano ich za zmarłych.