Bezpiecznik awaryjnej instalacji wypuszczania podwozia w Boeingu 767 - pilotowanym przez kapitana Wronę - był wyłączony. Była to prawdopodobnie przyczyna tego, że rok temu załodze nie udało się wypuścić podwozia. Tak brzmią wstępne ustalenia Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Dzisiejszy dokument poszerza jedynie ustalenia, które były zawarte w raporcie wstępnym, opublikowanym miesiąc po awaryjnym lądowaniu samolotu. Są to jednak głównie dane techniczne, nie pozwalające na wyciągnięcie pełnych wniosków. Oświadczenie nie wyjaśnia też, co mogło być powodem wyłączenia bezpiecznika. Komisja stwierdza w nim jedynie, że jego przypadkowe wyciągnięcie - choć bardzo trudne - było możliwe.
Nie poinformowano też, co uniemożliwiło użycie podwozia po usterce układu podstawowego.
Komisja stwierdziła w oświadczeniu również szereg błędów w listach kontrolnych. Załoga nie miała m.in. instrukcji, jak postępować w przypadku, gdy podwozie całkowicie się nie wysunie. W tej sprawie oświadczenie przedstawia propozycje zaleceń skierowanych do firmy Boeing i PLL Lot. Według komisji nie było właściwej organizacji i koordynacji szybkiego i płynnego przemieszczania się pasażerów ewakuowanych z samolotu po awaryjnym lądowaniu.
Komisja pisze też w raporcie, że wydane po wypadku zalecenia "w żadnym wypadku nie stanowią domniemania winy lub odpowiedzialności za wypadek".
Zobacz treść tymczasowego oświadczenia
Przewodniczący komisji Maciej Lasek twierdzi, że prace nad wyjaśnieniem przyczyn wypadku potrwają jeszcze przynajmniej kilka miesięcy.
1 listopada 2011 r. kapitan Tadeusz Wrona wylądował bezpiecznie na warszawskim lotnisku Chopina boeingiem 767-300 bez wysuniętego podwozia. Na pokładzie było 220 pasażerów oraz 11 członków załogi. Nikt nie został ranny. Naprawa Boeinga 767-300, zwanego "Papa Charlie", okazała się nieopłacalna.