Na trzy miesiące sąd aresztował 35-latka, który w weekend w centrum Krakowa śmiertelnie zranił nożem studenta. Mężczyzna stanął w obronie dziewczyny. Napastnik dopiero wczoraj został przesłuchany. Był zbyt pijany, żeby odpowiadać na pytania policjantów i śledczych.
35-latek usłyszał zarzut zabójstwa. Nie przyznał się do winy. Twierdził, że nic nie pamięta. W momencie, kiedy zadał śmiertelny cios, był pijany. Miał we krwi ponad 1,5 promila alkoholu. Został zatrzymany zaraz po tragedii, dzięki nagraniom z miejskiego monitoringu. Miał na rękach ślady krwi. Twierdzi, że nic nie pamięta.
Jednak dowody jego winy są mocne. Oprócz nagrań, został też rozpoznany przez świadków. Przeprowadzono również badania biologiczne, które potwierdzają jego udział w zabójstwie. Policja wciąż szuka narzędzia zbrodni, bo mężczyzna po szamotaninie wyrzucił nóż.
Do morderstwa doszło w samym centrum miasta, na rogu ulic Grodzkiej i Poselskiej.
W poniedziałek na ścianie jednaj z kamienic wiszą zdjęcia zamordowanego chłopaka. Ktoś na kartce napisał: "Bandyta wbijając nóż w serce Dawida, wbił go w serca nas wszystkich". Na chodniku leżą kwiaty. Krakowianie przystają i zapalają znicze. Człowiek taki spokojny, który ujął się za dziewczynami. I tak go bestialsko zabić? Ja mam trzech synów. Nie chce myśleć co czują teraz jego rodzice. Takich ludzi powinno się izolować - usłyszał reporter RMF FM Maciej Grzyb.