Zakończyła się rozprawa autorów stanu wojennego przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Generał Wojciech Jaruzelski składał wyjaśnienia przez blisko cztery godziny. Postawione mi zarzuty są bezpodstawne - tak generał skomentował oskarżenia formułowane przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej. Wystąpienie dokończy 6 października.
Sedzia Ewa Jethon zdecydowała się przerwać rozprawę, bo - zgodnie z zaleceniem lekarza - Wojciech Jaruzelski nie może przebywać na sali sądowej dłużej niż cztery godziny dziennie. Sam oskrażony przyznał, że nie czuł się dzisiaj najlepiej. Nieprzybycie moje dzisiaj tutaj spotkaloby się z oskarżeniami: Boi się, uchyla się, przeciąga. Dla mnie byłoby to upokarzające - oświadczył:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Oświadczenie generała było jego punktem widzenia stanu wojennego i czymś w rodzaju mowy obrończej. Nie zabrakło jednak zarzutów pod adresem pionu śledczego IPN i prokuratury, którzy - według Jaruzelskiego - napisali nierzetelny akt oskarżenia na polityczne zamówienie.
Wojciech Jaruzelski, rozpoczynając składanie wyjaśnień, oświadczył, że postawione mu zarzuty uważa za nacechowane jaskrawą jednostronnością:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Generał Jaruzelski zaprzeczył zarzutom sformułowanym przez śledczych z IPN w akcie oskarżenia, jakoby władze z premedytacją planowały likwidację "Solidarności" już w momencie jej powstania w 1980 roku. Stwierdził również, że planowanie działań na wypadek stanów nadzwyczajnych to obowiązek każdej władzy. To świadczy o poczuciu odpowiedzialności, by uniknąć chaosu i konfrontacji, która mogłaby się zakończyć krwawo - podkreślał. Jaruzelski zauważył też, że dekrety Rady Państwa z 12 grudnia 1981 roku o stanie wojennym zatwierdził później Sejm PRL. Czy IPN nie czyni wszystkich posłów, głosujących za zatwierdzeniem stanu wojennego, odpowiedzialnymi za zaakceptowanie zbrodni komunistycznej? - pytał ironicznie.
Rozprawa autorów stanu wojennego z 1981 roku rozpoczęła się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Na sali nie zjawił się generał Czesław Kiszczak, mimo to proces nie został odroczony. Sędzia Ewa Jethon uznała, że nie stanowi usprawiedliwienia wizyta lekarska umówiona akurat w dniu zaplanowanej od dawna rozprawy:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Poprzednia próba wysłuchania wyjaśnień generała Jaruzelskiego zakończyła się fiaskiem. Na rozprawie nie zjawiła się obrońca Tadeusza Tuczapskiego, mecenas Marta Seredyńska. Generał Tuczapski sprzeciwił się wówczas kontynuowaniu rozprawy pod nieobecność swojej adwokat. Podkreślił, że wyjaśnienia Wojciecha Jaruzelskiego będą mieć wielkie znaczenie dla sprawy. Waga treści tego wystąpienia jest tak olbrzymia dla całego procesu, że brak mojego adwokata byłby poważnym błędem - argumentował. Ponieważ nie zgodził się również na zmianę kolejności wyjaśnień składanych przez oskarżonych, sędzia Ewa Jethon musiała odroczyć proces do 2 października.
Akt oskarżenia odczytał na wrześniowej rozprawie prokurator IPN Piotr Piątek. Sąd zdecydował się wówczas na kontynuowanie rozprawy mimo nieobecności dwóch oskarzonych - Czesława Kiszczaka i Emila Kołodzieja. W pierwszym przypadku usprawiedliwienie lekarskie uznane zostało przez sędzię Ewę Jethon za nieuzasadnione. Po przedstawieniu zarzutów proces musiał jednak zostać odroczony do 25 września.
Główni oskarżeni w procesie to 84-letni generał Wojciech Jaruzelski, ówczesny I sekretarz PZPR, premier PRL i szef MON, a także szef WRON, 82-letni generał Czesław Kiszczak, członek WRON i ówczesny szef MSW. Obok nich na ławie oskarżonych zasiądzie także między innymi 80-letni Stanisław Kania, były już wtedy I sekretarz KC PZPR. Postawione im zarzuty dotyczą m.in. kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw", za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego.