W PiS mówi się, że Jarosław Kaczyński jesienią zrezygnuje z prezesury - twierdzi "Rzeczpospolita". Według krążącej wśród posłów PiS pogłoski Jarosław Kaczyński po wakacjach miałby zachować formalnie honorowe przywództwo nad partią, namaścić następcę i samemu wycofać się do któregoś ze stowarzyszeń zajmujących się wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej.
Nadal kontrolowałby partię, choć tylko nieformalnie, ale PiS przestałby się koncentrować na sprawie katastrofy. Partia mogłaby się zająć tematami, które zdominują politykę tej jesieni - kampanią samorządową, reformą służby zdrowia i finansów publicznych.
Była taka koncepcja, ale to bez sensu. PiS to Kaczyński, a Kaczyński to PiS - mówi eurodeputowany Jacek Kurski. Słyszałam o tym, ale to tylko spekulacje, w które nie wierzę - dodaje posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska.
Ekscytująca polityków PiS pogłoska ma swoje źródło w wydarzeniu z 5 lipca, gdy po ogłoszeniu zwycięstwa Bronisława Komorowskiego zebrał się sztab wyborczy Kaczyńskiego. Prezes PiS powiedział wówczas, że zastanawia się nad wycofaniem z polityki i zajęciem się wyłącznie wyjaśnianiem katastrofy. Część obecnych zaczęła protestować, argumentując, że partia rozpadnie się bez niego. Kaczyński wskazał jako następczynię szefową sztabu Joannę Kluzik-Rostkowską. Ta zaczęła oponować, mówiąc Kaczyńskiemu, że jest "krnąbrna".
Wtedy był to wynik zrozumiałych emocji. Ale dziś to przypomina zachowanie cara, który rozpowiada o swej abdykacji i tylko patrzy, kto zaczyna przebierać nogami, aby przejąć po nim schedę - komentuje polityk PiS sympatyzujący z Kluzik-Rostkowską. Przypomina, że podobnie postępował Donald Tusk, wielokrotnie rozpuszczając w PO pogłoski o rezygnacji ze startu w wyborach prezydenckich, na długo przed tym, zanim podjął decyzję.
W PiS większość osób nie wierzy, że Kaczyński może odejść. Wszyscy za to są przekonani, że pogłoski o tym wypuszcza konkurencyjna grupa. Tzw. liberałowie oskarżają o to grupę Zbigniewa Ziobry. Ci kojarzeni z byłym ministrem sprawiedliwości i Antonim Macierewiczem wskazują na liberałów.
Te pogłoski to szczur wypuszczony przez liberałów. Służy tylko wywołaniu fermentu i wrażenia, że oni są niezastąpieni - atakuje kojarzony z grupą Ziobry poseł PiS Andrzej Jaworski. Nie będę komentować takich bzdur. I nie chcę, aby moje nazwisko pojawiło się w takim kontekście - to standardowa odpowiedź liberałów.
W tej wojnie na pogłoski z boku trzyma się grupa polityków najwierniej stojących przy Kaczyńskim, nazywanych Zakonem PC. Choć ostatnio bliżej im do ziobrystów. Pogłoski o rezygnacji to przykład ordynarnej prowokacji - mówi jeden z uczestników wewnętrznej wojny. Według niego oczywiście autorstwa drugiej strony.
Liberałowie napuszczają prezesa na Ziobrę i Jacka Kurskiego - słychać od przedstawicieli frakcji ziobrystów.
My jesteśmy lojalni - odpowiada przedstawiciel liberałów. I tłumaczy: Ziobro i Macierewicz wpuścili Jarosława w kanał, podpowiadając mu stosowanie ostrej retoryki. W czasie kampanii okazało się, że nie trzeba jeździć do Torunia, aby osiągnąć dobry wynik. Oni tego się przestraszyli, bo okazało się, że są niepotrzebni - przekonuje.