Ministerstwo Zdrowia na gwałt próbuje ratować pakiet onkologiczny. W ekspresowym tempie chce szkolić lekarzy, by miał się kto zająć pacjentami tak szybko, jak przewidziano to w ustawach. Przypomnijmy - maksymalnie 9 tygodni od podejrzenia do leczenia. Tak ma być od 1 stycznia. Teraz ministerstwo ogłasza 4 duże konkursy na szkolenie lekarzy.
Ministerstwo zdrowia chce przeszkolić 3 tysiące lekarzy rodzinnych, bo to oni mają wyłapywać pacjentów z podejrzeniem raka. Do tego 300 lekarzy patomorfologów z zakresu histopatologii onkologicznej - bo bez takich badań skuteczna diagnoza jest niemożliwa.
Resort zamawia szkolenie co najmniej 280 lekarzy z zakresu badań USG i tomografii komputerowej, a także przeszkolenie nie mniej niż pół tysiąca lekarzy specjalistów chirurgów i rezydentów z zakresu diagnostyki nowotworów.
Założenia ministerstwa są jednak - według rozmówców dziennikarza RMF FM Mariusza Piekarskiego - nierealne. Zwłaszcza przeszkolenia onkologiczne 3 tysięcy lekarzy rodzinnych. Tym bardziej, że resort zamawia ich szkolenia, a nie określił jeszcze jakie będą mieli uprawnienia - podkreśla Bożena Janicka z Porozumienia POZ. Wciąż bowiem nie ma rozporządzenia opisującego rolę lekarzy rodzinnych w tej reformie.
Prezes Polskiej Unii Onkologii profesor Janusz Meder twierdzi, że wobec powyższych zastrzeżeń reforma powinna być wdrażana etapami - inaczej będzie więcej zamieszania i bałaganu niż korzyści dla pacjentów.
Meder podkreśla przede wszystkim, że musi być więcej pieniędzy na finansowanie pakietu. W przeciwnym razie nie wierzy w zapowiadany szybki efekt zmian.
Sceptycznie to widzę, a żałuję, bo można było fajną rzecz z tego zrobić dla pacjentów - podkreśla. Sęk w tym - jak dodaje szef Polskiej Unii Onkologów - że resort zdrowia był głuchy na wszystkie uwagi.
Sposób wprowadzenia pakietu onkologicznego krytycznie ocenia również w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim Szymon Chrostowski, prezes Koalicji Pacjentów Onkologicznych. Wskazuje przede wszystkim na niewystarczającą liczbę lekarzy - zarówno onkologów, jak i patomorfologów - by szybko diagnozować chorobę nowotworową. Konieczne są, jego zdaniem, zachęty finansowe, choć nawet wtedy, gdy się pojawią, specjalistów nie przybędzie przecież od zaraz.
Kolejnym znakiem zapytania jest współpraca lekarza rodzinnego ze specjalistą, co ma być podstawą szybkiej ścieżki onkologicznej. Dalej jest pytanie o możliwość szybkiego leczenia.
Propozycje i ustawy wchodzą na nieprzygotowany system całej opieki zdrowotnej w Polsce, więc są takim mercedesem, którego się wkłada na drogę podziurawioną - mówi naszemu reporterowi Chrostowski.
Dlatego, według niego, w pierwszych miesiącach reforma może być bolesna dla lekarzy, dyrektorów szpitali i pacjentów, choć - jak mówi - trzeba było zrobić ten krok.
Wiemy, że bez pieniędzy ta reforma się nie uda. I mamy na to środki - zapewnia tymczasem wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Nie potrafi jednak wskazać, ile pakiet onkologiczny będzie kosztować.
Pieniądze na reformę mają pochodzić z budżetu NFZ-tu, który i tak jest napięty. Co więcej, w planie finansowym Funduszu na przyszły rok nie ma rubryki finansowania pakietu onkologicznego, co oznacza, że konieczne będzie albo przerzucanie kosztów na szpitale, albo drastyczne przesunięcia. To zaś oznacza, że ktoś straci - choć minister Neumann zapewnia, że tak nie będzie.
Trochę wiary w nas, znajdziemy te środki i sfinansujemy tę reformę - uspokaja.
Reforma ma ruszyć za trzy miesiące.
(j.)