Jacek Berbeka ma nadzieję, że za dwa-trzy tygodnie dotrze do przełęczy pod szczytem Broad Peak - miejsca, gdzie mogą być ciała jego brata Macieja oraz Tomasza Kowalskiego. Obaj zginęli w marcu po pierwszym zdobyciu zimą tego ośmiotysięcznika w Karakorum. W wyprawie Berbece towarzyszą dwaj himalaiści: Jacek Jawień i Krzysztof Tarasewicz. Wyruszyli mimo tragicznych zajść pod Nanga Parbat, gdzie terroryści zastrzelili 11 wspinaczy. Nasz dziennikarz Maciej Pałahicki rozmawiał z Jackiem Berbeką przez telefon satelitarny.

REKLAMA

Maciej Pałahicki: Gdzie jesteście w tej chwili? Jaka jest sytuacja? Jaka jest pogoda? Jakie warunki?

Jacek Berbeka: Jesteśmy już w bazie. Mamy bazę już rozłożoną. Jeszcze ją umacniamy. Jest trochę wypraw, chyba cztery. Niektóre już działają. Mamy plan na następne dwa dni, a potem zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijała.

Dotarły do ciebie informacje o tym, co stało się pod Nanga Parbat. Czy to w jakiś sposób wpływa na zmianę Waszych planów?

Muszę powiedzieć, że cała ekipa była w szoku, wszyscy są w szoku, zarówno rodzice Tomka jak i my, ale nie było żadnego ruchu na Baltoro, helikoptery nie latały i część wypraw dochodziła z nami też do bazy pod Broad Peak, część wypraw doszła do bazy pod K2.Wszyscy konsultowali się oczywiście z ambasadami, ze swoimi krajami. My te informacje otrzymaliśmy z kraju. Nikt się nie wycofał, dlatego że dostaliśmy informację, że tu jesteśmy bardzo bezpieczni, dlatego że rejon ten został całkowicie zamknięty. Mnóstwo wojska tam zostało skierowane i dojście do nas zostało tak samo zamknięte. Problem może być po zakończeniu działalności z transportem do Islamabadu, ale to - jak myślę - rozwiąże się później. Tak, e żadna wyprawa się nie wycofała. My też mieliśmy rozmowy i postanowiliśmy, że zostajemy i działamy w górze.

Powiedz jeszcze, kiedy wyruszacie z bazy i jakie są plany na najbliższe dni?

Jutro zamierzamy założyć jedynkę, a później działać coraz wyżej. Jeszcze jeden dzień pobytu w bazie, żeby już wszystko było dograne, a później startujemy już do góry.

Jak oceniasz te warunki, jakie są w tej chwili na Broad Peaku i ile może zająć Wam dotarcie w ten rejon, gdzie zaginął Maciek i gdzie został Tomek?

Teraz warunki są bardzo dobre. Opadów w ogóle nie było. Jest bardzo twardo, więc są świetne warunki. Jeśli chodzi o warunki śniegowe to są bardzo dobre.

Jak myślisz, ile może Wam zająć dotarcie w rejon przełęczy?

To kwestia tego, jak będzie się rozwijać sytuacja. Myślę, że w dwa-trzy tygodnie powinniśmy dotrzeć.

W jakim jesteście stanie? Wszystko w porządku? Wszyscy zdrowi? Wszyscy bez kontuzji?

Wszyscy bez kontuzji, to jest pocieszające. Wiadomo, że problemy żołądkowe muszą być, bo zawsze są i to każdy ma, ale walczymy z tym i możemy powiedzieć, że i te problemy już powoli odchodzą. Tak, że myślę, że za kilka dni cała ekipa będzie w bardzo dobrym stanie. A psychicznie jesteśmy niestety dobici całą tą sytuacja, troszeczkę ciężko jest nam się pozbierać po tym, co się tam stało (pod Nanga Parbat - red.)