5 osób zostało rannych, w tym dwie ciężko, w samobójczym zamachu w Beer Szewie w południowym Izraelu. Był to pierwszy palestyński zamach od ewakuacji osadników ze Strefy Gazy i części Zachodniego Brzegu.
Dzisiejszy samobójczy atak w Izraelu pokazuje, że palestyńskie władze nie walczą z terrorystami, co naraża cały proces pokojowy na Bliskim Wschodzie na klęskę - powiedział Avi Paner, rzecznik izraelskiego rządu.
Do ataku doszło w pobliżu dworca autobusowego podczas porannego szczytu. Policja i świadkowie opowiadają, że zamachowiec wysadził się po tym, jak nie został wpuszczony do autobusu przez dwóch ochroniarzy i kierowcę; zginął na miejscu. Prawie rok temu w dwóch zamachach na autobusy w Beer Szewie zginęło 15 Izraelczyków.
Na razie nie wiadomo, kto zorganizował ostatni atak. Izraelczycy podejrzewają, że mógł to być Islamski Dżihad w zemście za śmierć swoich trzech członków. Trzy dni temu izraelskie wojsko otoczyło dom w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, w którym ukrywali się poszukiwani terroryści. Palestyńczycy nie chcieli się poddać, zginęło 5 ekstremistów.