W tym roku przejeżdżające pociągi spowodowały już 54 pożary, w których spłonęło 70 hektarów lasów. Tak było m.in. na przełomie kwietnia i maja w okolicy Kłobucka w Śląskiem. Spór pomiędzy leśnikami i kolejarzami o odpowiednie zabezpieczenie przeciwpożarowe strefy położonej bezpośrednio przy torach wciąż pozostaje jednak nierozstrzygnięty.
W konflikcie chodzi o specjalną strefę bezpieczeństwa w lasach, o szerokości do 30 metrów, położoną bezpośrednio przy linii kolejowej. Część ziemi na tym obszarze powinna być odpowiednio zaorana, a wszystko co łatwopalne usunięte po to, żeby ogień nie dochodził do drzew. Brak tej strefy w wielu miejscach sprawia, że na przykład iskry z hamującego pociągu zapalają leśną ściółkę.
Kolej i leśnicy inaczej interpretują jednak przepisy mówiące o tym, kto odpowiada ze strefę. Zdaniem urzędników kolejowych, to własność Lasów Państwowych, a tym samym kolej nie ma do terenu przy torach swobodnego dostępu i nie może prowadzić tam inwestycji. Leśnicy uważają, że przepisy takie prawo kolei dają, bo sprawa dotyczy ochrony przeciwpożarowej, za którą odpowiedzialne są właśnie spółki kolejowe.
Sądy, jak na razie, przyznają rację leśnikom. W tym roku w całym kraju leśnicy wygrali już 77 procesów w sprawach pożarów spowodowanych przez pociągi. 5 kolejnych jest w toku.
20 lat temu w okolicach Kuźni Raciborskiej na granicy Śląska i Opolszczyzny spaliło się ponad 9 tysięcy hektarów lasu. Był to wówczas największy leśny pożar w Europie. Wtedy także leśna ściółka zapaliła się od iskier hamującego pociągu.
W niedzielę wilgotność w większości polskich lasów spadła do około 12 proc., co oznacza, że tylko dwukrotnie przekracza np. wilgotność mebli, które mamy w domach. Jeśli wody w ściółce leśnej będzie jeszcze o 2 proc. mniej, leśnicy mogą ogłosić całkowity zakaz wstępu do lasów. Tym bardziej, że niemal połowa pożarów powstaje z powodu ludzkiej lekkomyślności.