Ponure wieści dla Amerykanów napływają z Iraku. W ciągu ostatnich 24 godzin zginęło tam co najmniej 11 żołnierzy. Tym samym bilans ofiar tej wojny po stronie USA przekroczył już 700 zabitych.
W dwóch głównych miejscach zapalnych z ostatnich dni - w Faludży i Nadżafie utrzymywał się spokój. Największą bitwę stoczono w mieście Husay-bah na granicy syryjskiej. Patrol żołnierzy został tam zaatakowany przez kilkuset partyzantów.
Na pomoc otoczonym marines wysłano czołgi i helikoptery. Bitwa w trwała ponad 14 godzin. Według Amerykanów, Husay-bah zostało zaatakowane przez bojówkarzy z Faludży. Wydostali się oni z oblężonego miasta, by otworzyć nowy front walk.
Zła wiadomość dla Amerykanów napłynęła także z Madrytu. Nowo zaprzysiężony premier Hiszpanii Jose Luis Rodriguez Zapatero zapowiedział, że hiszpańscy żołnierze mają wrócić do domu tak szybko, jak to tylko możliwe.
W polskiej strefie w Iraku stacjonuje 1300 Hiszpanów. Dotychczas Zapatero mówił, że żołnierze pozostaną tam do końca czerwca, czyli do symbolicznego przekazania władzy Irakijczykom.