43 szyickich ekstremistów zginęło w nocnych starciach z żołnierzami USA pod Nadżafem. Główny amerykański cywilny administrator Iraku wezwał al-Sadra do wycofania Armii Mahdiego z meczetów i szkół w Nadżafie.
W bitwie wziął m.in. udział samolot-forteca AC-130. Maszyna ta zniszczyła system obrony przeciwlotniczej sadrowców. Po starciu sił USA z partyzantami amerykańskie śmigłowce ostrzelały rakietami posterunek Armii Mahdiego w rejonie miasta Kufa, 10 kilometrów na północny wschód od Nadżafu.
W walkach w rejonie Kufy rannych zostało co najmniej 22 Irakijczyków. Poważnie uszkodzone zostały też budynki w pobliżu posterunku partyzantów, spłonęły co najmniej trzy pojazdy Armii Mahdiego. Wokół miasta Amerykanie zgromadzili ponad 2,5 tysiąca żołnierzy. Amerykański administrator Iraku Paul Bermer przyznał, że sytuacja w świętym mieście szyitów jest wybuchowa.
Sytuacja zaogniła się, gdy Amerykanie zaczęli przejmować bazy opuszczane przez Hiszpanów. Ważne jest, by tutejsi mieszkańcy zrozumieli, że siły koalicji nie opuszczają Nadżafu - tłumaczył Phil Kosnett, przedstawiciel tymczasowych władz w Nadżafie. Ale rzecznik Muktady al-Sadra wezwał do obrony miasta przed Amerykanami. Starcia w okolicach Nadżafu mogą się też rozprzestrzenić na obszary kontrolowane przez polskich żołnierzy.