IPN wszedł w poniedziałek ok. 9:00 do domu gen. Wojciecha Jaruzelskiego na warszawskim Mokotowie. Prokuratorzy pionu śledczego Instytutu w asyście policji przeprowadzili tam przeszukanie. Około godziny 19:00 opuścili willę, wynosząc z niej kilka kartonowych pudeł. Jak poinformował później IPN, śledczy zabezpieczyli łącznie 17 pakietów dokumentów. Wcześniej rzeczniczka IPN-u ujawniła, że - inaczej niż w przypadku dokumentów zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka - wdowa po gen. Jaruzelskim nie zgłosiła się sama do IPN-u.

REKLAMA

Teraz nie było żadnego spotkania prezesa IPN z wdową po Wojciechu Jaruzelskim - powiedziała dziennikarzom rzeczniczka IPN-u Agnieszka Sopińska-Jaremczak.

Około godziny 19:00 śledczy opuścili willę Jaruzelskiego. Wynieśli z niej około 10 kartonowych pudeł z dokumentami. Nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.

Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że dokumenty będą podlegały oględzinom. Przeprowadzi je prokurator IPN z udziałem specjalistów-archiwistów z Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN.


Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Jak zauważa reporter RMF FM Grzegorz Kwolek, willa przy ul. Ikara na warszawskim Mokotowie to niejedyne miejsce, w którym generał mógłby ewentualnie przechowywać swoje archiwum. W grę wchodzą jeszcze co najmniej dwa inne miejsca: willa na Mazurach, dokąd były prezydent lubił wyjeżdżać na wakacje, i dom jego córki. Niewykluczone również, że dokumenty mógł dostać któryś z historyków piszący biografię generała.


Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video


W 2006 r. ujawniono dokumenty IPN, z których wynikało, że Jaruzelski, pod pseudonimem "Wolski", współpracował w latach 1949-1954 jako agent informator z Informacją Wojskową. Jaruzelski nazwał te informacje pomówieniem. Jako "brednię" określił zaś opisany w 2010 r. przez "Biuletyn IPN" raport kontrwywiadu NRD z 1986 r., z którego miało wynikać, że został zwerbowany w 1952 r. do współpracy z IW przez jej ówczesnego oficera Czesława Kiszczaka. Zaprzeczał temu również sam Kiszczak.

Prof. Andrzej Paczkowski: Być może jest to początek wielkiej sieci, która będzie zarzucona na różnych wojskowych, byłych ministrów

Być może jest to początek wielkiej sieci, która będzie zarzucona na całą Polskę, na różnych generałów, byłych ministrów, pułkowników, podpułkowników... nie wiem, jak nisko to zejdzie. Bo osób, które mogą być podejrzane, że wyniosły jakieś dokumenty mniej lub bardziej legalnie, są po prostu setki, jeśli nie tysiące - tak przeszukanie w domu gen. Jaruzelskiego skomentował historyk prof. Andrzej Paczkowski z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Prawdę mówiąc, nie bardzo sobie wyobrażam całość tej operacji i jej sensowność - dodał.

W rozmowie z reporterem RMF FM Romualdem Kłosowskim prof. Paczkowski podkreślił, że podejmowane przez śledczych kroki "są absolutnie niezależne od IPN-u jako całości - one zależą wyłącznie od prokuratora". Tylko prokuratorzy podejmują decyzję, nie muszą jej z nikim uzgadniać (...). Prokurator nie musi zasięgać opinii żadnej instancji Instytutu Pamięci Narodowej (...), to jest jego samorządna i niezależna decyzja - zaznaczył.

Pytany, czy przeszukanie w domu Wojciecha Jaruzelskiego może mieć na celu znalezienie dokumentów związanych z Lechem Wałęsą, historyk odpowiedział, że nie podejrzewa, by "gen. Jaruzelski - jeżeli w ogóle coś miał - celował akurat w Wałęsę". Niewątpliwie jest taka możliwość, że miał w domu dokumenty dotyczące różnych spraw, ale jeśli chodzi o Wałęsę, to wątpię - myślę, że to było bardziej "resortowo", że tak powiem, pilnowane i przechowywane - ocenił prof. Paczkowski.

Historyk IPN: Niewykluczone, że Jaruzelski przechowywał stenogramy z posiedzeń Biura Politycznego KC

Zdaniem historyka IPN-u, dra Grzegorza Majchrzaka, z którym rozmawiał dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski, w willi Jaruzelskiego mogły znajdować się materiały dotyczące działaczy opozycji - na taki sygnał Majchrzak natrafił wiele lat temu podczas swojej pracy badawczej i kwerendy w dawnym Urzędzie Rady Ministrów. O takich materiałach mówili wtedy archiwiści URM. Mogą to być materiały PRL-owskich służb specjalnych, ale także służb wojskowych i dokumenty Ministerstwa Obrony Narodowej.

Niewykluczone również - i to byłaby gratka dla historyków - że Jaruzelski przechowywał stenogramy z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR, które oficjalnie kazał zniszczyć. Przypomnę, że kazał zniszczyć stenogramy z posiedzeń Biura Politycznego. To nie znaczy, że np. jakiegoś stenogramu nie ma w domu (Jaruzelskiego) zachowanego - mówił Grzegorz Majchrzak. Najcenniejsze byłyby stenogramy Biura Politycznego z czasu wprowadzenia stanu wojennego.

Historyk IPN-u dodał, że w przeciwieństwie do Kiszczaka Jaruzelski nigdy nie sugerował i nie obnosił się z tym, że może mieć jakiekolwiek tajne dokumenty, ale - jak stwierdził Grzegorz Majchrzak - byłoby dziwne, gdyby nic nie miał.

Jako pierwszy o przeszukaniu w domu gen. Jaruzelskiego poinformował TVN24.

W domu Kiszczaka IPN zabezpieczył dokumenty dot. TW "Bolka"

Kilkanaście dni temu, 16 lutego, prokurator IPN wszedł do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku, Marii Kiszczak. Wcześniej wdowa sama zgłosiła się do IPN-u z ofertą przekazania dokumentów, które należały do jej męża.

Prokurator IPN zabezpieczył w domu Marii Kiszczak sześć pakietów dokumentów, które podlegały przekazaniu do Instytutu.

Czynności podjęto w ramach wszczętego w 2015 roku śledztwa ws. ukrycia przez osobę nieuprawnioną dokumentów podlegających przekazaniu IPN. Oficjalnie Instytut nie ujawnił, kim miałaby być ta "osoba nieuprawniona". Prawo przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia dla tego, kto "będąc w posiadaniu dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi, uchyla się od ich przekazania, utrudnia przekazanie lub je udaremnia".

W ubiegły poniedziałek IPN udostępnił dziennikarzom i historykom pierwszą część dokumentów zabezpieczonych w domu gen. Kiszczaka. Znajdowały się wśród nich m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek", datowane na 21 grudnia 1970 roku. Udostępniony pakiet zawierał również doniesienia "Bolka" i notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim.

W ostatnich dniach Lech Wałęsa wielokrotnie podkreślał we wpisach na mikroblogu i wypowiedziach, że nie współpracował z SB, nigdy na nikogo nie donosił, nie brał żadnych pieniędzy i nie dał się złamać.