"Tu nie chodzi o moje zadowolenie. Ja walczyłem z systemem, a dziś czasami z niepoważnymi ludźmi - tak Lech Wałęsa skomentował zapowiedź przyznania mu prawa dostępu do dokumentów IPN. Były prezydent podkreślił jednak, że nie zmienił zdania na temat Instytutu Pamięci Narodowej.
W tym stanie rzeczy należy to towarzystwo jak najszybciej rozgonić i powołać fachowców - powiedział. Wałęsa przyznał, że jeszcze nie wie jak wykorzysta informacje z meteriałów IPN.
W styczniu 2009 r. dyrektor gdańskiego oddziału IPN odmówił udostępnienia części dokumentów nt. Wałęsy. IPN nie ujawniał, jakich materiałów dotyczyła odmowa. Prawdopodobnie chodzi o siedem dokumentów z lat 1970-76, gdy - zdaniem IPN - Wałęsa był on zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o kryptonimie "Bolek". Wałęsa wiele razy zaprzeczał, by był agentem.
Ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka - do ktorego odwołał się Wałęsa - mówił, że sprawa ma charakter prawny, bo ówczesna ustawa o IPN głosiła, że byli tajni współpracownicy służb PRL nie mogą uzyskać dostępu do dokumentów "powstałych przy ich udziale w ramach czynności wykonywanych w związku z ich pracą w organach bezpieczeństwa". Książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka udowadnia, że w pierwszej połowie lat 70. Lech Wałęsa był traktowany przez bezpiekę jako TW. W związku z tym są pewne ograniczenia w przekazaniu dokumentów z tych lat Lechowi Wałęsie. Nie ma jednak przeszkód, by otrzymał dokumenty z lat, gdy był traktowany przez bezpiekę jako figurant - mówił Kurtyka.
Latem 2009 r. warszawski Wojewódzki Sąd Administracyjny - do którego poskarżył się Wałęsa - spytał Trybunał Konstytucyjny o zgodność z konstytucją artykułu ustawy o IPN, według którego Instytut nie udostępnia dokumentów służb PRL, z których wynika, że wnioskodawca "był traktowany przez organy bezpieczeństwa jako tajny informator lub pomocnik przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Pytanie to było podstawą zawieszenia przez IPN postępowania ws. skargi Wałęsy - do zajęcia stanowiska przez Trybunał.
W październiku 2010 r. Trybunał przesądził, że dostęp do akt tajnych służb PRL o sobie dostaną z IPN ci, którym do maja 2010 r. tego odmawiano, w tym Wałęsa. TK uznał wtedy za niekonstytucyjny zapis odmawiający tego prawa tym, których te służby uznawały za swych tajnych informatorów. Za niezgodną z konstytucją uznano całość ustawowych procedur takich odmów IPN - w brzmieniu obowiązującym do maja 2010 r., gdy weszła w życie nowelizacja ustawy o IPN autorstwa PO. Zlikwidowała ona kwestionowany artykuł ustawy. PO uzasadniała zmianę "arbitralnymi kryteriami odmowy dostępu do akt"; według PiS ta nowelizacja to "koniec lustracji".