Polski konsul w Dżakarcie spotkał się z podejrzewanym o kontakty z separatystami i udział w spisku Jakubem Fabianem S. Przedstawiciel Polski rozmawiała dziś o jego sprawie w indonezyjskim MSZ-cie. Mężczyzna przebywa w więzieniu, a władze Indonezji rozważają jego ekstradycję lub przeprowadzenie procesu.
Przedstawiciele polskich władz wnioskowali o spotkanie z zatrzymanym w Indonezji 39-latkiem. Osoba, która widziała się z Jakubem Fabianem S., przekazała polskim dyplomatom, że czuje się on dobrze i jest właściwie traktowany.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji RMF FM, mężczyzna może zostać odesłany do Szwajcarii, gdzie mieszka na co dzień. Ekstradycja to jedna z opcji, którą biorą pod uwagę indonezyjskie władze. Na stole są też jednak inne możliwości - być może w grę wchodzi nawet proces. Rzecznik policji prowincji Papua Ahmad Mustofa Kamal mówił agencji Associeted Press, że Polak może zostać oskarżony o udział w spisku, za co grozi nawet 20 lat więzienia.
Polak został zatrzymany w Wamenie, stolicy górzystego okręgu Jayawijaya. 39-letni Jakub Fabian S. twierdzi, że jest turystą i nie zna ludzi, o związki z którymi oskarża go policja.
W raporcie policyjnym S. przedstawiany jest jako dziennikarz, który ma związki z papuaskimi kręgami separatystycznymi. Zgodnie z informacjami policji S., który na co dzień mieszka w Szwajcarii, miał odwiedzić siedzibę papuaskich separatystów. W raporcie podkreślono, że Polak miał pozwolenie na podróż do Papui i wizę turystyczną, ale złamał przepisy imigracyjne, niewłaściwie wykorzystując dokumenty.
Według raportu wojskowego, do którego dotarła agencja AP, Polak został zatrzymany 27 sierpnia w prowincji Papua na wschodzie Indonezji po aresztowaniu pięciu Papuasów, którzy mieli dużą ilość amunicji.
Władze Indonezji ograniczają zagranicznym dziennikarzom dostęp do dwóch najbardziej wysuniętych na wschód prowincji Papua i Papua Zachodnia, gdzie od dekad rozwijają się tendencje separatystyczne.
Wcześniej w sierpniu pewnej Australijce, która w czasie podróży po Indonezji planowała wybrać się na festiwal w Papui, po przylocie na Bali zakazano wjazdu do kraju i deportowano ją, ponieważ indonezyjska armia zarejestrowała ją jako "tajną dziennikarkę". Dziesięć lat wcześniej kobieta pracowała dla anglojęzycznych gazet w Dżakarcie i przygotowywała podcasty dla australijskiego nadawcy państwowego.
Według broniącej praw człowieka organizacji Amnesty International indonezyjscy policjanci i żołnierze są odpowiedzialni za co najmniej 95 zabójstw w Papui od 2010 roku.
(nm)