Udało się! Anna Tybor zjechała na nartach z Manalsu w Himalajach i jest pierwszą Polką, której udało się zjechać z ośmiotysięcznika.
Jestem zmęczona, ale szczęśliwa. Pierwszy ośmiotysięcznik bez tlenu i na nartach - to o czym marzyłam. Niestety namęczyłam się troszeczkę między 2 a 1 (obozy - przyp. RMF FM) tam gdzie są seraki (element lodowca - przyp. RMF FM), żeby właśnie ominąć te szczeliny. Po trzech dniach na takiej wysokości, na pełnym słońcu musieliśmy ściągnąć 3 obozy. Mieliśmy przy sobie trzy namioty, pełno śpiworów przy sobie, więc wyglądaliśmy naprawdę jak Szerpowie, ale na szczęście udało nam się to zrobić - powiedziała RMF FM.
Anna Tybor przyznała, że to był moment krytyczny. Byłam po prostu tak zmęczona na tych szczelinach...ale nie chciałam odpinać nart. Udało się - zaznaczyła.
Wcześniej Anna Tybor miała problemy żołądkowe i była bardzo osłabiona. Dlatego wczoraj udało się dotrzeć tylko do obozu czwartego na wysokości około 7500 metrów nad poziomem morza i tam cała ekipa spędziła drugą już noc.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Dolegliwości żołądkowe na szczęście minęły. Anna Tybor mówiła także, łącząc się z bazą przez radiotelefon, że nie ma żadnych odmrożeń.
To świetne wieści, bo bardzo niepokojące było tempo schodzenia ze szczytu i informacje o tym, że Ania jest bardzo słaba.
"Atak szczytowy, który w zamierzeniu miał potrwać około doby, ze względów pogodowych rozciągnął się do trzech dni i dwóch noclegów na wysokości ponad 6 tys. i powyżej 7 tys. m n.p.m. W efekcie tych komplikacji tempo podchodzenia, które w drodze do obozu II było bardzo wysokie, w kolejnym dniu bardzo osłabło. Zamiast z obozu III, ekipa, która w poniedziałek 27 września wyszła z bazy, bezpośrednio na szczyt wyruszyła z "czwórki" położonej na wysokości 7400 m n.p.m." - napisano w komunikacie prasowym.
Był to zarazem ich pierwszy w czasie tej wyprawy - a dla Anny Tybor też pierwszy w ogóle - nocleg na wysokości powyżej 7 tys. m.
"Być może było to przyczyną jeszcze większego osłabienia tempa podchodzenia, a w konsekwencji dużego zmęczenia" - podkreślono.
Anna Tybor jest narciarką wysokogórską. Należy do kadry narodowej skialpinizmu, jest ochotniczką w górskiej służbie ratunkowej.
"Chciałabym jako pierwsza Polka zdobyć ośmiotysięcznik i zjechać z niego na nartach. Wybrałam szczyt Manaslu (8163 m n.p.m.), który chcę zdobyć bez pomocy tlenu z butli i stać się pierwszą kobietą na świecie, która tego dokona" - przyznawała przed wyprawą.
"Na nartach zaczęłam jeździć już w wieku 3 lat, a pierwszy Puchar Polski w skialpiniźmie zdobyłam w wieku lat 13 i wtedy poczułam, że to będzie moja życiowa droga. Mistrzynią kraju w tej dyscyplinie byłam łącznie 5 razy. Startuję również w mistrzostwach Świata i Pucharach Świata. Lubię też szybkie wejścia - wbiegłam na Mont Blanc z Les Houches w 6h 15min. Zdobyłam biegiem Pik Lenina i Elbrus. Jednakże skialpinizm to dla mnie nie tylko zawody, ale przede wszystkim sposób na życie. Teraz chcę zacząć wchodzić z nartami na najwyższe szczyty" - dodawała.
Jak przyznawała, inspiracją dla niej był Andrzej Bargiel - kolega z kadry skialpinizmu, z którym startowała w tych samych zawodach.
"Andrzej Bargiel pokazał kilkukrotnie, że ośmiotysięczniki można zdobywać szybko, lekko i z nartami na plecach. Teraz nadszedł czas, aby kobieta dotrzymała mu kroku. Kiedyś Polki były bardzo aktywne w światowym himalaizmie - z Wandą Rutkiewicz i Anną Czerwińską na czele. Ja chcę nie tylko zdobyć ten szczyt, ale też zjechać z niego na nartach. Mam doświadczenie, siłę i ogrom wiedzy na temat skialpinizmu, którą przekazał mi mój tata. Mój tata od zawsze był moją największą inspiracją. Trenował skialpinizm i to on zaszczepił we mnie miłość do tej dyscypliny. Jako ratownik w TOPR-ze niósł pomoc ludziom w górach, które bardzo kochał" - mówiła Anna Tybor przed rozpoczęciem wyprawy.
Przypomnijmy we wrześniu 2014 roku Andrzej Bargiel zdobył Manaslu, bijąc jednocześnie dwa rekordy: wejścia i zejścia. Wracając, z powodu gęstej mgły nie pobił jednak własnego rekordu w wysokości polskiego zjazdu na nartach.