"Prokuratura inwigilowała sędzię, która uniewinniła lekarzy leczących ojca Zbigniewa Ziobry. Wiadomo, że nie tylko ją. Inwigilowano również innych sędziów z jej wydziału, jej krewnych, nawet znajomych" - pisze "Gazeta Wyborcza".

REKLAMA

Gazeta napisała, że "od kilku dni krakowska sędzia Agnieszka Pilarczyk, jej krewni i znajomi dostają listy z Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Dowiadują się z nich, że "z nieznanych sobie przyczyn byli obiektami zainteresowania śledczych".

Listy zawierają postanowienia katowickiej prokuratury, że w sprawie, jaką śledczy z Katowic wszczęli wobec sędzi Pilarczyk, domagali się od operatorów telefonicznych danych dotyczących ich samych - napisała "GW".

Nigdy nie byłam w Katowicach, a co dopiero w prokuraturze. Mandatu nawet nie zapłaciłam. Nigdy nie interesowałam się polityką. Całą noc nie spałam po przeczytaniu pisma - powiedziała "GW" bliska znajoma sędzi Pilarczyk.

Podkreślono, że nie ma ona "nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości ani tym bardziej z procesem lekarzy oskarżonych przez rodzinę Ziobrów o błędy w leczeniu, które zdaniem krewnych pacjenta skutkowały śmiercią Jerzego Ziobry, ojca byłego już ministra sprawiedliwości".

To właśnie ten proces w pierwszej instancji prowadziła sędzia Pilarczyk i uniewinniła w lutym 2017 r. wszystkich lekarzy -
przypomniała "GW".

Tuż przed ogłoszeniem wyroku Prokuratura Regionalna w Katowicach wszczęła śledztwo wymierzone w sędzię Pilarczyk. Wystarczyło doniesienie złożone przez matkę byłego ministra sprawiedliwości Krystynę Kornicką-Ziobro. Trzy dni później ruszyło postępowanie. Pretekstem był koszt uzupełniającej opinii biegłych (372 tys. zł), który zatwierdziła w trakcie procesu sędzia Pilarczyk. Według komunikatu prokuratury - zbyt wysoki
- napisała "GW".