Amerykańskie i gruzińskie służby bezpieczeństwa sprawdzają, czy rzeczywiście w czasie wczorajszego przemówienia George W. Busha na Placu Wolności w Tibilisi, ktoś rzucił granatem w kierunku trybuny.
Poinformował o tym jeden z gruzińskich oficerów policji, który ochraniał wiec. Granat miał wyciągniętą zawleczkę. Nie wiadomo, dlaczego nie wybuchł. Wczoraj ministerstwo spraw wewnętrznych Gruzji zaprzeczyło, jakoby doszło do takiego incydentu, dziś potwierdził to wysoki rangą przedstawiciel gruzińskich służb bezpieczeńsywa.
Na wczorajsze spotkanie prezydenta Busha w Tbilisi przyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Wieczorem Bush powrócił do Waszyngtonu. Gruzja była ostatnim etapem kilkudniowej podróży amerykańskiego prezydenta, którą w piątek rozpoczynał na Łotwie.