Strażacy i leśnicy wzniecili pożar na polanie w Kliniskach w Zachodniopomorskiem. Ale w słusznej sprawie - by ćwiczyć. Pożar ugasiły samoloty. W Kliniskach zorganizowano największe w kraju szkolenie z udziałem strażaków z Polski, Hiszpanii i Niemiec.
W Nadleśnictwie Kliniska wybuchł pożar. Płomienie bardzo szybko objęły blisko 2 tysiące hektarów lasu. Na miejsce wezwano około 40 zastępów straży pożarnej. Aby zatrzymać ogień, sprowadzono cysterny, mobilne centrum dowodzenia i łączności oraz ciężki sprzęt. Wodę pompowano z rzeki Ina, którą od miejsca, gdzie pojawił się ogień, dzieli aż 1,5 km.
Do akcji gaśniczej włączono także dwa samoloty typu Dromader. W zbiornikach każdego samolotu mieszczą się ponad dwie tony wody ze środkiem pianotwórczym. Dokładnie tyle jest w stanie jednorazowo przewieźć wóz strażacki. Dromader może ugasić pożar, który wybuchł na powierzchni równej boisku piłkarskiemu.
Na szczęście opisana sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Ćwiczenia "Bezpieczeństwo Pożarowe Lasów" zorganizowała Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Szczecinie i Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie. Uczestniczą w nich strażacy z Polski, Hiszpanii i Niemiec oraz leśnicy z północno-zachodniej Polski.
Ćwiczenia w Nadleśnictwie Kliniska zorganizowano na wzór wielkiego pożaru lasu w Kuźni Raciborskiej. Najprawdopodobniejszą przyczyną pożaru była tam iskra spod kół hamującego pociągu. Ogień udało się ugasić dopiero po czterech dniach. Niezwykle pomocne okazało się użycie samolotów Dromader, które zrzucały bomby wodne.
Dwadzieścia lat temu żywioł pochłonął trzy ofiary, w tym dwóch strażaków. Spłonęło 10 tysięcy hektarów lasu, 15 wozów gaśniczych i 26 motopomp. Rozgrzany popiół pogorzeliska zniszczył 70 km węży strażackich.