183 miejscowości zostały objęte stanem wyjątkowym. Jak donosi „Rzeczpospolita”, zasięg działania rozporządzenia jest czasem nielogiczny. Ilustruje to przykład Janowa Podlaskiego.
2 września ze względu na napiętą sytuację na granicy z Białorusią, na 30 dni na części terytorium Polski wprowadzony został stan wyjątkowy. Rozporządzenie obejmuje 183 miejscowości. Dziś ma je zatwierdzić lub odrzucić Sejm.
W napięciu dalsze kroki polityków śledzą przedsiębiorcy funkcjonujący wokół granicy. Część decyzji, jak pokazuje "Rzeczpospolita", jest dla nich niezrozumiała. Chodzi np. o listę miejscowości, które zostały objęte stanem wyjątkowym. W rządowych zapowiedziach stan wyjątkowy miał dotyczyć pasa szerokości 3 km od Białorusi, ale znany ze względu na stadninę koni Janów Podlaski - leżący 1,5 km od granicznego Bugu - nie jest nim objęty.
Ograniczenia dotyczą za to Janowa Wsi - obszaru znajdującego się nawet 8 km w głąb kraju. Funkcjonujący tam pensjonat miał rezerwacje na cały miesiąc, ale stracił wszystkich gości, którzy mieli przyjechać m.in. na szkolenia czy konferencje. "Nikt nie konsultował z nami szczegółowych granic obszaru stanu wyjątkowego. Dopiero po fakcie dowiedzieliśmy się, że nie można do nas wjechać" - powiedziała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Katarzyna Okoń, właścicielka pensjonatu Zaborek. Konkurencja z Janowa Podlaskiego restrykcjami nie musi się przejmować.
Zdziwieni tym, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy są przedsiębiorcy z Sobiboru na Polesiu Lubelskim. Choć miejscowość leży nad Bugiem, to przy granicy z Ukrainą. Do rogatek polsko-białoruskich są w linii prostej z centrum wsi 4 kilometry.
Jak relacjonuje reporter RMF FM Piotr Bułakowski, rekompensaty za wprowadzenie stanu wyjątkowego to jeden z głównych tematów poruszanych przez mieszkańców okolic Krynek. Jest kilka bardzo znanych restauracji czy to w Białowieży, czy w Kruszynianach, ale są też miejscowości. Oni powinni dostać rekompensaty ze względu na to, że jest brak możliwości wjazdu - zaznaczył rozmówca RMF FM.
Oprócz branży turystycznej stratni będą też np. sklepikarze, do których nie mogą przyjechać klienci z obszaru, który nie jest objęty rozporządzeniem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Premier Mateusz Morawiecki konieczność wprowadzenia stanu wyjątkowego tłumaczył na antenie RMF FM. Jego zdaniem "lepiej zapobiegać niż leczyć". Zwłaszcza, kiedy widzieliśmy ten "festyn" na granicy, kiedy ludzie biegali wzdłuż granicy. To mogłoby doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji - dodawał Morawiecki. Mamy informacje o tym, że sytuacja, w związku z ćwiczeniami Zapad, jest bardzo napięta. To nie są żarty, to bardzo poważne ćwiczenia. To spowodowało, że zdecydowaliśmy się wprowadzić stan wyjątkowy - tłumaczył szef rządu.
Morawiecki zapewnił, że osoby prowadzące działalność gospodarczą na terenie objętym stanem wyjątkowym mogą liczyć na rekompensatę strat. Tarcza jest już przygotowana, aplikacja będzie bardzo prosta do złożenia. I dodawał: Mamy taki budżet, jaki trzeba.
Jest niecodziennie. Mało ludzi na ulicach i bardzo dużo służb na ulicach. Dużo punktów kontrolnych i policji - tak sytuację na obszarach objętych stanem wyjątkowym opisuje w rozmowie z Piotrem Bułakowskim pan Marek z Łapicz.
Mężczyzna uważa, że wojsko i straż graniczna wykonują swoją pracę w taki sposób, że nie przeszkadzają mieszkańcom. Problem jest natomiast z policją. Zdaniem mężczyzny na tereny przygraniczne zostali przywiezieni mundurowi z różnych regionów kraju.
Wydaje się, że do końca nie wiedzą, co mają robić. W kilku sytuacjach zdarzyło się, że był jakiś problem. Usłyszałem, że nie można odwiedzać znajomych, że nie można przejeżdżać przez niektóre wioski, natomiast nie ma to żadnego uzasadnienia, w rozporządzeniu nic o tym nie ma - komentuje.
W rozporządzeniu, zgodnie z zakresem upoważnienia ustawowego oraz wnioskiem Rady Ministrów, wprowadzono następujące rodzaje ograniczeń:
- zawieszenie prawa do organizowania i przeprowadzania, na obszarze objętym stanem wyjątkowym zgromadzeń,
- zawieszenie prawa do organizowania i przeprowadzania, na obszarze objętym stanem wyjątkowym, imprez masowych oraz prowadzonych w ramach działalności kulturalnej imprez artystycznych i rozrywkowych, niebędących imprezami masowymi,
- obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego lub innego dokumentu stwierdzającego tożsamość przez osoby, które ukończyły 18 lat, przebywające w miejscach publicznych na obszarze objętym stanem wyjątkowym, a w przypadku osób uczących się, które nie ukończyły 18 lat - legitymacji szkolnej,
- zakaz przebywania w ustalonym czasie w oznaczonych miejscach, obiektach i obszarach,
- zakaz utrwalania za pomocą środków technicznych wyglądu lub innych cech określonych miejsc, obiektów lub obszarów,
- ograniczenie prawa posiadania broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych oraz innych rodzajów broni poprzez wprowadzenie zakazu ich noszenia,
- ograniczenie dostępu do informacji publicznej dotyczącej czynności prowadzonych na obszarze objętym stanem wyjątkowym w związku z ochroną granicy państwowej oraz zapobieganiem i przeciwdziałaniem nielegalnej migracji.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.
W Usnarzu Górnym koło Krynek na Podlasiu po białoruskiej stronie granicy od ok. trzech tygodni koczuje grupa migrantów. Według straży granicznej znajduje się tam 24 lub nieco więcej osób. Z kolei według wolontariuszy i pracowników fundacji Ocalenie, którzy z terenu Polski komunikują się z koczującymi za pomocą megafonów - w obozie są 32 osoby i wszystkie pochodzą z Afganistanu.
Grupa nie może przejść do Polski, uniemożliwia to straż graniczna i wojsko. Nie może się też cofnąć, bo jest blokowana przez służby białoruskie.