Przypadkowy obserwator przyrody znalazł pięć granatów wiszących na drzewie w rezerwacie przyrody "Łęgi" koło Słubic w województwie lubuskim. Nie były to jednak granaty jadalne, które co prawda rosną na drzewach, ale nie w Polsce, tylko na Bliskim Wschodzie. Były to prawdziwe granaty moździerzowe z czasów drugiej wojny światowej. Nie wiadomo, kto i po co je tam powiesił.
Miłośnicy przyrody szukają rzadkich okazów roślin, mają nadzieję usłyszeć śpiew chronionych gatunków ptaków, ale idąc do lasu, na pewno nie spodziewają się znaleźć wiszących na drzewie granatów. Tym bardziej, że nie chodzi o owoce granatowca (Punica granatum L.), bo te w Polsce można zobaczyć tylko w ogrodach botanicznych.
Jak wielkie musiało być zdumienie przypadkowego obserwatora przyrody, który wybrał się na wędrówkę po rezerwacie przyrody "Łęgi" koło Słubic w województwie lubuskim. Spacerując po lesie turysta zauważył, wiszące na drzewie... pociski. Były przyczepione do jednej z gałęzi, wisiały na sznurkach, niemal jak bombki na choince.
Tyle, że nie były to bombki, a prawdziwe bomby. Turysta zadzwonił na policję. To funkcjonariusze ustalili, że wiszące na drzewie granaty to niewybuchy z czasów II wojny światowej. A dokładnie - pięć granatów moździerzowych kalibru 80 mm. Ciągle groźne, choć mocno nadgryzione zębem czasu.
Policyjny pirotechnik zabezpieczył miejsce do czasu przybycia saperów z jednostki wojskowej w Krośnie Odrzańskim. Ci przewieźli niewybuchy na poligon wojskowy i tam pociski zostały zneutralizowane. Zostało po nich tylko kilka zdjęć, możecie je zobaczyć poniżej.
Na terenie rezerwatu przyrody "Łęgi" nadal można znaleźć pochodzące z ubiegłego wieku niewybuchy. Policja przypomina, że nie wolno ich dotykać, a tym bardziej przenosić w inne miejsce.