Górnicy z kopalni Makoszowy nie rezygnują z walki o przyszłość swojego zakładu. Ponieważ nie udało się go sprzedać, założono spółdzielnię pracowniczą. Utworzyło ją dziesięciu górników. Przypomnijmy, że Makoszowy to jedyna przekazana do Spółki Restrukturyzacji Kopalń kopalnia, która mimo strat nadal wydobywa węgiel. Dzieje się tak dlatego, że zakład korzysta z dopuszczalnych w SRK dopłat z budżetu. Kopalnię Makoszowy chciała kupić spółka z województwa świętokrzyskiego. Była to jedyna złożona oferta przetargowa. Negocjacje w połowie października zostały jednak zakończone.
Spółka z województwa świętokrzyskiego, która chciała kupić kopalnię Makoszowy, przeszła wstępny etap weryfikacji. Przystąpiono nawet do rozmów. Odbyło się jedno spotkanie, a po nim przedstawiciele restrukturyzacji kopalń uznali, że deklaracje spółki ich nie przekonują i ich zdaniem spółka nie jest w stanie spłacić pomocy publicznej, którą kopalnia dostała. Chodzi o około 250 mln złotych.
Przedstawiciele SRK stwierdzili również, że firma z województwa świętokrzyskiego nie jest w stanie udowodnić, że zapewni kopalni Makoszowy ciągłość funkcjonowania.
Teraz górnicy z zabrzańskiej kopalni wymyślili, że aby uratować swój zakład założą spółdzielnię pracowniczą. Dokumenty dotyczące nowego pomysłu są już w sądzie. Górnicy czekają teraz na rejestrację spółdzielni. Potem spróbują znaleźć inwestora dla swojej kopalni.
Pan Kornel Morawiecki ma 70 mld złotych na nowe inwestycje, na innowacyjność, na technologie, a my mamy pomysł na ratowanie kopalni w ten sposób, że chcielibyśmy, żeby tutaj powstała chemiczna przeróbka węgla - powiedział Artur Banisz z górniczej spółdzielni z kopalni Makoszowy.
Dodajmy, że kopalnia Makoszowy do tej pory była wyłącznie dostawcą węgla.
Kopalnie, które chciałyby opuścić Spółkę Restrukturyzacji Kopalń musiałyby zwrócić wszystkie dopłaty z budżetu, które otrzymały.
APA