Na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu opolski sąd okręgowy skazał ginekologa, któremu postawiono zarzut przeprowadzania aborcji. Do zabiegów miało dochodzić w latach 2004-2006.
Sąd nie uwierzył obrońcy lekarza, który twierdził, że ginekolog nie usuwał świadomie żywych ciąż, tylko np. takie, które kończyły się samoistnym poronieniem. Przy orzekaniu wyroku opierano się na zeznaniach kobiet, które zgłosiły się do lekarza z zamiarem usunięcia ciąży. Sędzia Agata Menes zaznaczyła, że trudno przypuszczać, iż zeznawały one tylko po to, by niesłusznie obciążyć ginekologa. Zauważyła, że gdyby w przypadku tych kobiet doszło do samoistnych poronień - do czego przekonywał Roman K. - to byłoby to dla nich "psychicznym wybawieniem". Tymczasem zeznania były dla nich traumą.
Sędzia podkreśliła, że ustawa o planowaniu rodziny obowiązuje i należy jej przestrzegać. Zaznaczyła jednak, że w tej sprawie nie można na oskarżonego patrzeć jak na pospolitego przestępcę i nadmiernie piętnować. Ale to, co jest złem, trzeba nazwać złem - powiedziała sędzia.
Sąd nałożył też na ginekologa 4-letni zakaz wykonywania zawodu, wliczając na poczet kary okres, w którym Roman K. był zawieszony w wykonywaniu zawodu ginekologa - czyli od 2007 r. do 2011 r. Karę tę uznano w całości za już wykonaną. Orzeczono też przepadek korzyści majątkowej w wysokości 15 tys. 300 złotych.
Sąd skazał również drugiego z oskarżonych w tej sprawie na miesiąc więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Marek K. miał pożyczyć pieniądze jednej z kobiet, które zdecydowały się usunąć ciążę, oraz zawieźć ją do gabinetu. Marek K. nie przyznał się do winy. Twierdził, że nie wiedział, po co pożycza kobiecie pieniądze i wiezie ją do lekarza.
Pierwszy proces ws. Romana K. ruszył przez Sądem Okręgowym w Opolu w 2008 roku. Prokuratura postawiła lekarzowi 18 zarzutów dotyczących głównie aborcji. Sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Wraz z ginekologiem na ławie oskarżonych zasiadły wtedy dwie inne osoby, które usłyszały m.in. zarzuty nakłaniania do usuwania ciąży.
W listopadzie 2011 r. opolski sąd uniewinnił lekarza i dwie pozostałe osoby od wszystkich zarzutów, nie znajdując dowodów na ich winę. Po odwołaniu Sąd Apelacyjny we Wrocławiu sprawę skierował do ponownego rozpoznania, uniewinniając ginekologa od kilku zarzutów. W październiku ub. roku sprawa znów znalazła się na wokandzie.
(mal)