Wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich "jest jedną z największych politycznych niespodzianek w powojennej Francji, gdzie blisko połowa wyborców identyfikuje się z lewicą" - pisze "Financial Times". W wyborach wygrał obecny prezydent Jacques Chirac (19,67 %), drugi jest Jean Marie Le Pen (17,02 %). Obaj wystartują w drugiej turze wyborów.
"Teraz Francuzi staną w obliczu pytań, które nie mają swego precedensu. Wybory zmienią polityczny układ sił w Europie na korzyść prawicy" - pisze dziennik. Według gazety, 69-letni Jacques Chirac zostanie prezydentem Francji na drugą kadencję. Jego wizerunkowi zaszkodziła jednak seria skandali korupcyjnych.
Sukces 73-letniego byłego spadochroniarza Jean-Marie Le Pena, którego Narodowy Front głosi politykę rasistowską i nie jest reprezentowany w parlamencie, gazeta tłumaczy wyborczym protestem. Kampanię Jospina, który zapowiedział, że ustąpi po drugiej turze wyborów 5 maja, dziennik nazywa "ponurą i odstraszającą". Nie zdołał zbić politycznego kapitału na swoich pięcioletnich kompetentnych rządach. Zemściło się też na nim rozbicie głosów lewicy.
Wynik wyborów utrudni politykę kanclerza Schroedera zarówno krajową jak i w stosunkach z Francją - przyznają przedstawiciele rządu RFN. "W stabilnej demokracji muszą być alternatywy dla skrajnej lewicy i prawicy. Wówczas, gdy wybór sprowadza się do prawicy i skrajnej prawicy, coś poważnie szwankuje" - powiedział "FT" Rudolf von Thadden - specjalny koordynator rządu Niemiec ds. stosunków francusko-niemieckich.
foto RMF
10:30