Dlaczego świat nienawidzi Ameryki - pyta Thomas Friedman w komentarzu opublikowanym na łamach „International Herald Tribune”. I odpowiada: świat boi się Ameryki, bo nie może jej powstrzymać, wie też, że jej działania mają ogromny wpływ na cały glob.
Po 11 września Amerykanie zadawali sobie pytanie "Dlaczego oni - w domyśle terroryści, islamiści, świat arabski - nas nienawidzą?". Po wojnie w Iraku pytanie brzmi: "Dlaczego wszyscy nas nienawidzą?".
Friedman stara się odpowiedzieć na to pytanie, przedstawiając - jak to określa - "Krótką Historię Wszystkiego". To "Wszystko" zaczęło się w latach 90., kiedy po upadku ZSRR Ameryka stała się jedyną superpotęgą na świecie.
Do tego doszła rewolucja technologiczna, a przede wszystkim Internet, dzięki któremu Ameryka zaczęła mieć wpływ na życie ludzi na całym świecie. Z czasem okazało się, że ten wpływ jest znacznie większy niż mają rządy poszczególnych państw na swych obywateli.
Gdy ludzie zdali sobie z tego sprawę, zaczęli stawiać opór - początkowo bardzo chaotycznie, tak jak w 1999 roku w Seattle (pierwsze większe protesty antyglobalistów).
Wkrótce rozpoczęła się prawdziwa dyplomatyczna próba "poskromienia" hegemona poprzez Światową Organizację Handlu czy też Narody Zjednoczone. Dyplomatyczna droga była jedyną, z Ameryką gospodarczo związany jest bowiem niemal cały świat.
Takie państwa jak Chiny, Rosja czy Francja nie mogą uderzyć w USA, nie ryzykując zniszczenia własnej gospodarki. Na taki atak mógł sobie jednak pozwolić Osama bin Laden. Po 11 września Amerykański Smok, stał się Godzillą - pisze Friedman - zranioną, wściekłą i zdecydowaną użyć siły.
Amerykańska interwencja w Afganistanie, potem w Iraku, bez oglądania się na nikogo innego, wzbudziła na świecie strach. I o to właśnie się rozchodzi - pisze Friedman - Ludzie na całym świecie zdają sobie sprawę, że nie mogą powstrzymać Ameryki przed jej działaniami, jednocześnie wiedząc, że będą one miały ogromny wpływ, także na ich życie.
17:45