Największe od lat demonstracje przetoczyły się wczoraj przez Francję. Okazją stało święto 1 maja. Wielomilionowe tłumy wyszły na ulice, by zaprotestować przeciwko kandydaturze Jean-Marie Le Pena w wyborach prezydenckich. Nie zabrakło też jego zwolenników. Paryski wiec zgromadził ich kilkadziesiąty tysięcy.
Manifestacje były niezmiernie ważne dla obu stron; w najbliższą niedzielę odbędzie się bowiem druga runda wyborów. Le Pen zmierzy się w niej z dotychczasowym prezydentem Jacquesem Chirac'iem. W samym Paryżu tłumy przeciwników lidera Frontu Narodowego były tak wielkie, że trzeba było zorganizować nie jedną, a trzy manifestacje – ludzie nie mieścili się na ulicach. Pochód organizowany był tam przez lewicową koalicję rządzącą, największe centrale związkowe oraz niezliczone organizacje antyrasistowskie, studenckie i uczniowskie.
W całym Paryżu – podobnie jak w poprzednich dniach – widać było przekreślone swastyki, portrety Le Pena z wąsami Hitlera, oraz transparenty z hasłami: Bez litości dla faszystów, czy Le Pen do kosza. Posłuchaj relacji naszego paryskiego reportera Marka Gładysza:
Wczoraj ulicami stolicy Francji przeszli także zwolennicy lidera skrajnej prawicy. Wczesnym popołudniem na Placu Opery zgromadziło się ich kilkadziesiąt tysięcy. W rękach trzymali trójkolorowe flagi narodowe i transparenty z hasłami poparcia dla Le Pena. Do manifestujących przemówił lider Frontu Narodowego. W swoim wystąpieniu nazywał dotychczasowego, konserwatywnego prezydenta, Jacques’a Chiraca szefem politycznej mafii, a biskupów krytykujących program Frontu Narodowego - marksistami.
W Paryżu nad bezpieczeństwem czuwały nie tylko nadzwyczajnie siły policji, żandarmerii i kontrwywiadu, ale również prywatne służby Frontu Narodowego. Także sam Le Pen zaapelował do protestujących, by unikali przemocy.
foto Marek Gładysz RMF Paryż
10:00