Francja sparaliżowana. Nie kursuje połowa pociągów i komunikacja miejska w prawie stu nadsekwańskich miastach. Powód to trwający od środy strajk największych w kraju central związkowych. Komunikacyjny chaos ma potrwać do piątku.
Związkowcy żądają między innymi podwyżek płac w sektorze publicznym. To, czy prezydent Nicolas Sarkozy się na nie zgodzi, zależeć będzie w dużej mierze od skali akcji protestacyjnych. Odbędą się one w ponad dwustu miastach, na ulice – według zapowiedzi związkowców – ma wyjść ponad dwa miliony ludzi. Jeżeli tak się rzeczywiście stanie, to – zdaniem komentatorów – Sarkozy będzie musiał wziąć związkowe postulaty pod uwagę. Tym bardziej, że centrale związkowe protestują również przeciwko cięciom budżetowym i żądają zakazania zwolnień pracowników przez dochodowe przedsiębiorstwa.
Nie możemy pozwolić, by kryzys stał się pretekstem do zwalniania ludzi z pracy. Również budżetowe zaciskanie pasa jest złą odpowiedzią na kryzys - oburza się w rozmowie z paryskim korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem szef prokomunistycznej Powszechnej Konfederacji Pracy.