Film z operacji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w domu Barbary Blidy nie przybliży śledczych do ustalenia tego, co się tam stało. O szczegółach nagrania mówił w czwartek przesłuchiwany przez komisję do spraw specsłużb szef ABW Bogdan Święczkowski.
Wiadomo już, że nagranie jest bardzo krótkie. Nie ma wartości między innymi dlatego, że jak mówi szef ABW, nie był to film procesowy, czyli nie było zlecenia prokuratury, aby rejestrować przebieg przeszukania.
Technik ABW kręcił film na potrzeby Agencji. Kamera zarejestrowała jedynie kilkanaście sekund. Przy wchodzeniu funkcjonariuszy na posesję i miała być włączona przy wyprowadzaniu zatrzymanej z posesji. Po to, żeby udokumentować, że nie są stosowane środki przymusu bezpośredniego itd. - mówił Święczkowski. Dodał, że takie filmy to rutyna ABW. Przyznał, że często są udostępniane mediom.
Wyjaśnienia szefa Agencji przed komisją sprawiły, że na pierwszy plan, jeśli chodzi o błędy akcji wybija się kwestia nie sprawdzenia, czy w domu może być broń. Okazało się, że były jej dwie sztuki. Broń posiadała zarówno pani Barbara Blida i jej mąż. Funkcjonariusze weszli do domu bez rozeznania - mówi szef komisji Janusz Zemke. Mówił też o nowych wątpliwościach. Chodzi o wiarygodność Barbary Kmiecik, na podstawie zeznań której formułowano zarzuty wobec Blidy. Wczoraj w RMF FM Barbara Kmiecik zaprzeczała by obciążała zeznaniami byłą posłankę SLD.