Najniższa frekwencja w historii Trzeciej RP - nieco powyżej 20 procent. Tylko co piąty uprawniony Polak głosował w eurowyborach. To dwukrotnie mniej niż średnia frekwencja w krajach Unii.
Wstępne dane mówią, że najwyższa frekwencja w Polsce była w Warszawie - blisko 32 procent, a jedna z najniższych na Mazowszu - około 13 procent. Ta dysproporcja pokazuje potworne zróżnicowanie – tak określa to socjolog, profesor Andrzej Rychard. Pokazuje jak bardzo polska jest krajem zróżnicowanym i niejednorodnym: Od pewnego czasu socjologowie, publicyści wręcz zadają sobie pytanie czy mamy do czynienia z jedną Polską? Może tych Polsk jest więcej niż tylko jedna i w tych wynikach, w tej frekwencji, w tych różnicach frekwencji też to chyba widać.
Jak dodaje profesor na zachowania wyborcze, wpływ ma wykształcenie i sytuacja materialna. Mieszkańcy Warszawy są częściej, lepiej wykształceni i zamożniejsi. To decyduje, że chcą wpływać na rzeczywistość przy pomocy kartki wyborczej.
Znacznie bardziej jego zdaniem niepokojąca jest jednak wyborcza obojętność tych, którzy w wyborach nie uczestniczą.