"Zadawałem im pytanie: czy wy wiecie, że Europa się was boi? Oni odpowiadali, że to rozumieją i mogą sobie wyobrazić odwrotną sytuację, ale tłumaczyli, że nie mają wyjścia" - mówi gość programu "Danie do Myślenia" w RMF Classic Endy Gęsina-Torres. To dziennikarz, który przed 2 tygodnie towarzyszył Syryjce i dwójce jej dzieci w drodze z Turcji na Węgry. "Spotkałem się z wielkimi nadziejami, które bardzo szybko się rozwiewają. Im dalej uchodźcy docierają, tym bardziej zdają sobie sprawę, że Europa to nie jest ziemia obiecana" - dodaje. Pytany o to, jak reagują państwa, przez które wędrował z uchodźcami odpowiada: ich politykę opisałbym jako przymykanie oczu i spychanie problemu na północ. Dziennikarz podkreśla, że w trakcie podróży nie spotkał się z agresją ze strony imigrantów. "Ci ludzie to nie są przestępcy, oni szukają lepszego życia" - mówi Endy Gęsina-Torres. Reportaż z całej podróży Turcja-Węgry będzie można zobaczyć w przyszłym tygodniu w programie "Uwaga" TVN.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tomasz Skory: Wiele dni towarzyszyłeś uchodźcom z Syrii, i nie tylko chyba, w ich drodze do czegoś, co tutaj uznają za raj. Powiedz kim są ci ludzie?
Endy Gęsina-Torres: Ludzie, których spotkałem, to są oczywiście w większości Syryjczycy, ale też Afgańczycy, Irakijczycy, Erytrejczycy, i też jakieś mniejszości z innych państw Środkowej Afryki. To jeżeli chodzi o narodowość. 80%, to są ludzie wykształceni, z konkretnymi zawodami, mężczyźni samotni w większości, którzy zostawili rodziny na przykład w Turcji i mają zamiar po nie wrócić, to są matki, dzieci. Spotkałem stosunkowo niewielu studentów. Jeżeli chodzi o osoby najmniej wykształcone, to są Afgańczycy. To są najbiedniejsi imigranci, mówiąc o ich zasobności portfela i możliwości podróżowania.
Ten właśnie przekrój, który opisałeś, najbardziej chyba niepokoi Europejczyków. 80 procent wykształceni, młodzi ludzie, silni mężczyźni, to budzi obawy. Czy te obawy są uzasadnione? Czy spotkałeś się z jakimiś przejawami czegoś, co mogłoby w nas budzić strach? Czy ci ludzie są w jakikolwiek sposób agresywni, mają w sobie jakąś złowrogość, coś co kazałoby się ich obawiać?
Nie, nie spotkałem się w żadnym momencie tej dwutygodniowej podróży - w zasadzie z Grecji na Węgry - z żadnym przejawem agresji. Przede wszystkim spotkałem się z wielkimi nadziejami, które bardzo szybko się rozwiewają, kiedy oni już tutaj są w Europie, na miejscu. Im dalej docierają, zdają sobie sprawę, że Europa to nie jest ziemia obiecana. Że to nie jest tak, że wszyscy czekają na nich tutaj z otwartymi ramionami. Zadawałem im pytanie: czy wy wiecie, że Europa się was boi? Oni odpowiadali, że to rozumieją i mogą sobie wyobrazić odwrotną sytuację, ale tłumaczyli, że nie mają wyjścia. Po prostu życie w ich krajach stało się nie do zniesienia. Mówią, że chcą dostać pracę, nie chcą o nic prosić. Spotkałem bardzo wielu dumnych ludzi, którzy nawet nie pozwolili kupić sobie wody. Kiedy z moją ekipą telewizyjną jedliśmy obiad, to chcieliśmy kogoś zaprosić, żeby zjadł z razem z nami, ale odmawiali, mówili, że nie ma w ogóle problemu, mimo, że widziałem, że ci ludzie są głodni i wyczerpani. Problem jest moim zdaniem z ilością tych ludzi. Jeżeli Europa i politycy europejscy nie znajdą konkretnego sposobu na integrację tych ludzi i na zagospodarowanie ich na naszą korzyść.
Na ich asymilację.
To wtedy rzeczywiście te obawy, o których mówimy dzisiaj, o jakiejś islamizacji, o niedostosowaniu się, niedopasowaniu, to może być taka samospełniająca się przepowiednia. Jeśli dzisiaj nie przygotujemy Europy na tę falę uchodźców, która już jest i ona dalej będzie do nas przychodzić, bo my od tego nie uciekniemy, to wtedy dopiero zaczną się problemy.
To, na co natykają się ci ludzie, to także działania władz Serbii, Macedonii, wcześniej Turcji, potem na Węgrzech. Oni rozumieją, że trzeba ich jakoś ograniczać, kierować w odpowiednie miejsca, legitymować, spisywać, czy są temu niechętni?
Ja bym opisał politykę wszystkich państw, przez które przeszedłem razem z uchodźcami, jako przymykanie oczu i spychanie problemu na północ. Te wszystkie rządy...
Rozumiem, przejdźcie przez nasz teren i radźcie sobie sami...
Dokładnie tak, jak najszybciej. Nie zapewniamy wam też dobrych warunków, żebyście przypadkiem nie dzwonili do waszych rodzin albo przyjaciół, którzy jeszcze tam są i nie mówili, jakie tutaj są cudowne warunki. Pokażemy wam, że u nas nie jest najlepiej, nie będziemy was traktować dobrze, warunki, w których trzymamy was w obozach przejściowych - Nie ma wody? Aha, trudno. Nie ma jedzenia? Trudno. Musicie siedzieć na palącym słońcu albo spać w deszczu? Uważam, że chyba stać te państwa na to, żeby postawić jakiś namiot dla tych ludzi, chociażby w obozach, w których oni załatwiają papiery. Te państwa na bieżąco zmieniały prawo, np. dając tym ludziom czas na przejście, np. 72h
To były działania doraźne, kryzysowe, dość zrozumiałe, ale dość charakterystyczne też.
Dokładnie tak.
Opuśćcie nasze terytorium...
To, że te państwa chcą przepchnąć tych imigrantów, jest dla nich - dla tych imigrantów -korzystne, oni nie chcą tam zostawać.
Oni nie chcą tam zostawać, oni się pchają do Europy północnej i do Niemiec i do Szwecji.
I jest to korzystne także dlatego, że dało to w jakiś sposób ochronę uchodźcom. Nie muszą już korzystać, na tym etapie przynajmniej - Macedonia, Serbia, z usług gangów i przemytników. A to był największy problem, jeszcze kilka miesięcy temu.
*******
Dlaczego dziennikarza pytano, czy jego paszport jest prawdziwy? Z czym miał największy problem robiąc swój reportaż?
Przeczytaj całą rozmowę na RMF Classic. ZNAJDZIESZĄ JĄ TUTAJ