Zatrzymany w czwartek przez CBA prezes Sportfive Andrzej P. usłyszał zarzuty. Wyznaczono mu także 150 tys. zł poręczenia majątkowego - dowiedziała się PAP. Chodzi o śledztwo dotyczące wyrządzenia szkody ponad 1 mln zł PZPN-owi. Wcześniej zarzuty postawiono czterem osobom.

REKLAMA

CBA zatrzymała P. po powrocie z Kataru. Jego firma Sportfive sp. z o.o., działała później pod nazwą Lagardere Sports Poland sp. z o.o.

Dział prasowy PK poinformował w poniedziałek, że P. zostały przedstawione zarzuty za wyrządzenie szkody Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Śledztwo nadzorowane jest przez szczeciński zachodniopomorski wydział zamiejscowy departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej. Takie przestępstwo zagrożone jest karą do 10 lat więzienia.

Zakaz opuszczania kraju i dozór policji

Prokurator wyznaczył 150 tys. zł poręczenia majątkowego, zakazał kontaktowania się z osobami związanymi ze śledztwem, zabronił opuszczania kraju i zatrzymał paszport. Nakazał też dozór policji - podał dział prasowy PK.

Wyjaśnił, że zarzut wobec Andrzeja P. związany jest z wyprowadzeniem środków pieniężnych z PZPN poprzez zawarcie fikcyjnego porozumienia, które miało uzasadniać wypłatę prowizji od umowy sponsorskiej na rzecz spółki OSTTAIR.

"Prowizja miała być wynagrodzeniem za usługi związane z negocjowaniem umowy sponsorskiej pomiędzy PZPN, a jednym ze sponsorów. Spółka faktycznie była kontrolowana przez Jakuba T." - podał Dział Prasowy PK. Według śledczych m.in. po analizie danych z nośników informatycznych, maili, dokumentacji bankowej takie usługi nigdy nie były świadczone, a porozumienie PZPN - Sportfive oraz OSTTAIR sporządzone i podpisane już po podpisaniu umowy sponsorskiej przez piłkarską centralę.

"Opatrzono je nierzetelną datą, aby stworzyć pozory zawarcia porozumienia jeszcze przed zakończeniem negocjacji pomiędzy PZPN, a ustalonym sponsorem" - podkreślił Dział Prasowy PK. W wyniku tych działań podejrzanych doszło do niezasadnej wypłaty przez PZPN na rzecz OSTTAIR ponad miliona złotych - dodał.

Ta sprawa to jeden z wątków wynikających ze śledztwa w sprawie tzw. afery melioracyjnej.

Czworo zatrzymanych

Wcześniej w śledztwie dotyczącym wyrządzenia PZPN szkody 1 mln zł Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało cztery osoby: byłego sekretarza generalnego Macieja Sawickiego i obecnego członka zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej Jakuba Tabisza (wyrazili zgodę na publikację wizerunku - red.), jego żonę Iwonę T. oraz Gabrielę M. - byłą prezes spółki OSTTAIR. To jeden z wątków wynikających ze śledztwa w sprawie tzw. afery melioracyjnej.

Wobec Jakuba Tabisza, członka zarządu piłkarskiego związku, prokuratura zastosowała poręczenie majątkowe - pół miliona złotych, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Zawieszono go też w czynnościach służbowych. Były sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki ma zapłacić kaucję w wysokości 250 tysięcy złotych. Prokuratura postawiła im zarzuty wyrządzenia szkody PZPN-owi w kwocie ponad miliona złotych.

Tabisz usłyszał też zarzut prania pieniędzy. Gabriela M. usłyszała łącznie 4 zarzuty, w tym składania fałszywych zeznań, niezłożenia w terminie sprawozdań finansowych i niegospodarności. Iwonie T. prokurator przedstawił zarzut prania pieniędzy. Oskarżonym grozi nawet 10 lat więzienia.

Fikcyjne porozumienie?

Śledczy twierdzą, że podejrzani wyprowadzili pieniądze z PZPN, przez zawarcie fikcyjnego porozumienia, które miało uzasadniać wypłatę spółce OSTTAIR prowizji od umowy sponsorskiej. Te pieniądze miały być za negocjowanie umowy między związkiem, a jednym ze sponsorów. Firma OSTTAIR faktycznie była kontrolowana przez członka zarządu PZPN Jakuba Tabisza.

W toku śledztwa okazało się, że usługi przez tę spółkę nigdy nie były świadczone, a porozumienie tej sprawie ze związkiem antydatowano. Prokuratura twierdzi, że pieniądze w ten sposób uzyskane były przeznaczone m.in. na zakup ekskluzywnych mebli dla Tabisza. Prokuratura nie wystąpiła o areszt wobec żadnego z czworga podejrzanych.

Po zatrzymaniach PZPN wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że z należytą powagą podchodzi do doniesień medialnych dotyczących zatrzymania swego członka zarządu. Jednocześnie zapewnił, że "deklaruje pełną gotowość współpracy z właściwymi służbami w celu jak najszybszego wyjaśnienia sprawy".