"​Spirala zadłużenia będzie się dalej nakręcać". "My dostaniemy kilka milionów więcej". Podzielone są opinie dyrektorów szpitali powiatowych, które wejdą do sieci szpitali. Dziś upływa termin zgłaszania uwag do rozporządzeń, które opisują funkcjonowanie placówek w sieci zabezpieczenia szpitalnego oraz metodę wyliczania ryczałtu dla szpitali w sieci.

REKLAMA

Wszystko zależy od obecnej sytuacji finansowej szpitala, wysokości kontraktu w 2015 roku, bo to on jest punktem wyjścia do wyliczeń i liczby nadwykonań, które mają być uwzględnione w bardzo skomplikowanym algorytmie.

Nasz pierwotny budżet, który uzyskamy po wprowadzeniu sieci szpitali będzie opisywał zarówno to, co mieliśmy w kontrakcie, jak i faktycznie wykonane nadwykonania, niezależnie czy zostały one zapłacone - mówi dyrektor szpitala w mazowieckim Garwolinie Krzysztof Żochowski. Twierdzi, że jego placówka zyska finansowo. System finansowania po wprowadzeniu sieci szpitali będzie się opierał na faktycznym wykonaniu za rok 2015. Tych pieniędzy powinno być więcej. W przypadku mojego szpitala rozmawiamy o sumie kilku milionów złotych więcej - mówi Żochowski.

Oznacza to, że zyskają szpitale, które przekraczały kontrakt. Placówki, które unikały nadwykonań zostaną na poziomie finansowania sprzed dwóch lat.

Dalej będziemy otrzymywali te same, czyli za małe pieniądze do normalnego, bieżącego funkcjonowania. Nadal szpitale będą się zadłużały i spirala długów będzie się kręciła - mówi Mariusz Wołosz, dyrektor szpitala nr 2 w Mysłowicach. Jego zdaniem reforma miałaby sens, gdyby znacząco poprawiała sytuację finansową szpitali, a tak to "mieszanie herbaty bez dosypywania cukru".

Jak dodaje, nowy system nie daje żadnych szans na pozbycie się długów. Szpitale pierwszego stopnia - powiatowe, na co dzień nie bilansują swojej działalności. Wejście do sieci z takim sposobem finansowania nie ma żadnej wartości dodanej i nie pozwala nam sądzić, że będzie nam się funkcjonowało lepiej, mając świadomość tego, że płacimy coraz więcej i coraz więcej tracimy na obsługę długu każdego kolejnego szpitala. Widoku na zatrzymanie spirali długów szpitali nie ma - uważa Wołosz.

Na koniec ubiegłego roku długi polskich szpitali przekroczyły 11 miliardów złotych - informuje Wołosz.

Dyrektorzy szpitali obawiają się również likwidacji oddziałów i potoku nowych pacjentów w nocy, niedziele i święta, za którymi nie wiadomo, czy pojawią się pieniądze. Żeby nasze podmiot nie były zmuszane do wykonywania pracy, za którą pieniądze dostaje ktoś inny, na przykład Podstawowa Opieka Zdrowotna - mówi Krzysztof Żochowski ze szpitala w Garwolinie.


(łł)