Zarzuty Krajowej Rady Sądownictwa, która postanowiła nie powoływać asesorów sądowych z listy przesłanej przez ministra sprawiedliwości, są kuriozalne, bezpodstawne i niesprawiedliwe - powiedziała w Krakowie dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury Małgorzata Manowska.
Dodała, że "wie co oznacza bardzo ciężka praca sędziego i jako sędziemu jest jej bardzo przykro". W dniu wczorajszym 260 osób stało się de facto cywilnymi ofiarami jakiejś wojny, którą prowadzi Krajowa Rada Sądownictwa przeciwko ministrowi sprawiedliwości - powiedziała Manowska.
Spirala tej wrogości nakręciła się tak bardzo, że absolwenci KSSiP, którym ustawodawca umożliwił odbywanie aplikacji sędziowskiej, zostali z niczym. Jeżeli SN podtrzyma decyzje KRS-u, to oni zostaną z niczym - podkreśliła.
Oceniła, że "skala krzywdy jakiej doznali, jest naprawdę ogromna". Jak usłyszałam zarzuty, jakie KRS postawiła, to są to zarzuty kuriozalne. To są ludzie, którzy przeszli bardzo trudne, wszechstronne szkolenie żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym są, musieli zdać 34 bardzo ciężkie egzaminy - podkreśliła.
W poniedziałek wieczorem rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Waldemar Żurek poinformował, że Rada postanowiła nie powoływać asesorów sądowych z listy przesłanej przez ministra sprawiedliwości. Wobec wszystkich 265 kandydatów wyrażono skuteczny sprzeciw - zaznaczył. Dodał, że jest to spowodowane niespełnianiem kryteriów ustawowych.
Chodzi o absolwentów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, którzy pod koniec września br. odebrali akty mianowania od ministra sprawiedliwości. Zgodnie z uchwaloną 11 maja nowelą kilku ustaw minister sprawiedliwości dokonuje mianowania na stanowisko asesora na czas nieokreślony. KRS ma natomiast prawo do sprzeciwu wobec powierzenia asesorowi obowiązków sędziego.
We wtorek KRS uzasadniała decyzję brakami formalnymi - m.in. brakiem zaświadczeń lekarskich i psychologicznych.
(ł)