Najwięcej zielonych kart, przyspieszających leczenie onkologiczne, wydano dotąd w województwach: świętokrzyskim, dolnośląskim, mazowieckim i kujawsko-pomorskim - około 450-455 na 100 tysięcy mieszkańców. Na Podlasiu już prawie trzy razy mniej - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z działającymi od stycznia zasadami, lekarze wystawiają chorującym na raka tzw. zieloną kartę, która zapewnia krótkie terminy oczekiwania na badania. Według danych Ministerstwa Zdrowia, dotąd wydano w sumie około 145 tysięcy kart osobom, u których pojawiło się podejrzenie choroby. Leczenie na nowych zasadach rozpoczęły na razie ponad 62 tysiące osób.
"DGP" zauważa jednak, że częstotliwość wydawania kart nie wiąże się z epidemiologią. Gazeta podaje przykład województwa świętokrzyskiego, które jest w czołówce, jeśli chodzi o liczbę wydanych kart, choć w tym regionie nie notuje się najczęstszej zapadalności na raka.
Widać gołym okiem, że szansa na leczenie nowotworu zależy nie tylko od jego rodzaju, lecz także od kodu miejsca zamieszkania, co jest skandalem w kraju aspirującym do pełnoprawnego członkostwa w Unii Europejskiej - komentuje w analizie podsumowującej pakiet onkologiczny Leszek Borkowski, prezes Fundacji Razem w Chorobie.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. To m.in. obecność w regionie dużych ośrodków onkologicznych czy różnice w finansowaniu. Teoretycznie NFZ zwraca za leczenie wszystkich chorych z kartą - bez limitu. Jednak nie wszystkie placówki mają zawarty z funduszem kontrakt na leczenie w ramach pakietu - podkreśla "DGP".
Znaczenie ma również świadomość lekarzy. Niektórym nie chce się wypisywać kart. Do nas trafiają chorzy ze zdiagnozowanym rakiem, którym dopiero my wystawiamy taki dokument - mówi gazecie pracownik dużego ośrodka onkologicznego.
Cały artykuł przeczytacie na stronach "Dziennika Gazety Prawnej".
(edbie)