160 milionów złotych zapisano w przyszłorocznym budżecie na remonty dróg krajowych. Dla porównania - w tym roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wydała na naprawy ponad 500 milionów, z czego trzysta pochodziło z budżetu. Tymczasem aż jedna piąta wszystkich krajowych tras nadaje się do pilnego remontu.
Straszą tam dziury i koleiny, zakręty nie są wystarczająco zabezpieczone. Trzeba wymieniać nawierzchnię, poprawiać oznakowanie, malować nowe pasy i dostawiać bariery bezpieczeństwa. Gdyby zsumować wszystkie wydatki potrzebne na remonty dróg krajowych, uzbierałaby się gigantyczna suma aż 8 miliardów złotych. Rzecz jasna, nie sposób byłoby wydać tych pieniędzy w jednym roku, ale nawet miliard złotych rocznie to już ośmioletni program.
Na razie pieniędzy jest znacznie mniej. W tym roku drogowcy mieli do dyspozycji około 300 milionów złotych. Sami znaleźli w źródłach innych niż budżet państwa kolejne 200 milionów, więc w sumie wydali na remonty nieco ponad 500 milionów złotych.
W tej sytuacji planowane na przyszły rok 160 milionów na remonty może niepokoić, bo przybywa kilometrów dróg, o których jakość trzeba zadbać. Drogowcy wciąż nie uporali się z łataniem dziur po poprzedniej zimie. Przez kilka miesięcy prosili ministra finansów o dodatkowe fundusze, ale Jacek Rostowski pozostał głuchy na te apele.
Na razie drogowcy z GDDKiA analizują planowany na przyszły rok budżet i uspokajają, że będą szukać pieniędzy w innych źródłach. A Ministerstwo Transportu tłumaczy, że na razie więcej pieniędzy musimy wydawać na inwestycje niż na remonty. W resorcie Sławomira Nowaka najwyraźniej nie rozumieją, że o drogi należy dbać. Bo dziury czy koleiny to nie tylko niekomfortowa, ale i niebezpieczna jazda.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Dziennikarz RMF FM Paweł Świąder pytał wiceministra transportu Radosława Stępnia, jak to się stało, że w przyszłorocznym budżecie zapisano aż trzy razy mniejsze fundusze na naprawy dróg krajowych. W odpowiedzi usłyszał, że na razie pieniądze idą na budowę dróg, więc remonty trzeba odłożyć na później.
Inną sprawą jest brak planów remontu dróg. Takich nie ma Pomorze. Jak powiedział naszemu reporterowi rzecznik GDDKiA w regionie Piotr Michalski, wytyczne z centrali wciąż nie nadeszły i nie wiadomo nawet, kiedy dokładnie można się ich spodziewać. W tej chwili mogę tylko powiedzieć ogólnie: pierwszy kwartał przyszłego roku - przyznał.
Wiadomo natomiast, że dla pomorskich drogowców najważniejsze będzie dokończenie trzech inwestycji: południowej obwodnicy Gdańska, Węzła Karczemki i mostu przez Wisłę w Kwidzynie. Ile zostanie na remonty? Nieoficjalnie wiadomo, że niewiele. A wyremontować trzeba co najmniej 60 kilometrów dróg. Aż prosi się o prace na drodze krajowej nr 22, słynnej "berlince", chociażby na odcinku Chojnice-Czersk. Tam kierowcy czują dobitnie, że drogę zbudowano kiedyś z płyt, a o tym, jak niebezpieczna jest ta trasa, świadczą tegoroczne dane policji z Malborka - tylko na jej terenie w wypadkach na krajowej "22" zginęło 10 osób.
Na Dolnym Śląsku pieniędzy wystarczy na przebudowę dróg na przejściach granicznych, między innymi w Golińsku i Kudowie, będzie kilka potrzebnych, ale drobnych remontów - i na tym raczej koniec.
GDDKiA zasłania się ogromną tegoroczną inwestycją, czyli budową Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Poza tym buduje wciąż drogę S-8 Wrocław-Warszawa. Reszta działań zależeć będzie od decyzji centrali w Warszawie, bo budżet wciąż jest niedopięty.
W tym roku na remonty tylko w województwie kujawsko-pomorskim generalna dyrekcja wydała około 50 milionów złotych. W przyszłym na podstawowe naprawy potrzebna jest podobna kwota. Ale niestety szansa na to, że akurat oddział bydgoski otrzyma prawie jedną trzecią całego budżetu, jest znikoma.
Tymczasem pilnego remontu wymaga DK 63 za Kruszwicą, fragmenty DK 15, czy wreszcie krajowa "1".