Ponad 2 miliony złotych wyparowały z prywatnego konta jednego z trójmiejskich duchownych - dowiedział się reporter RMF FM. Przestępstwo od kilku tygodni bada prokuratura. Są już pierwsi podejrzani, ale to najpewniej nie koniec zatrzymań w tej sprawie.

REKLAMA

Na podstawie podrabianych dokumentów grupa dwudziestokilkulatków robiła przelewy z rachunku trójmiejskiego księdza na konta tak zwanych słupów. Oni później wypłacali pieniądze z banku.

Pierwszego zatrzymania w tej sprawie dokonano w ostatnim dniu sierpnia w jednej z placówek bankowych w Sopocie. Mężczyzna, który został wtedy zatrzymany przez policję, próbował wypłacić z banku 450 tysięcy złotych. Zatrzymanemu mężczyźnie prokurator przedstawił zarzut popełnienia czynu paserstwa w stosunku do mienia znacznej wartości. Wobec tego podejrzanego został skierowany do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie. Wniosek nie został uwzględniony - mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Dodaje, że sąd odwoławczy nie uwzględnił także zażalenia na brak zastosowania aresztu.

Później policja trafiła jednak na kolejnych sprawców oszustwa. Zostali oni zatrzymani we wrześniu, w różnych częściach Trójmiasta. Podejrzanym przedstawiono zarzut popełnienia wspólnie i w porozumieniu oszustwa na szkodę osoby prywatnej oraz banku, w którym osoba ta posiadała rachunek bankowy. Podejrzani posługując się podrobionym dokumentem w sierpniu 2017 r. dokonali szeregu transakcji przelewów na kwotę przekraczającą 2 miliony złotych. Na wniosek prokuratora sąd tymczasowo aresztował podejrzanych. Sąd odwoławczy uwzględnił zażalenie jednego z nich i uchylił tymczasowy areszt - informuje Wawryniuk.

Według naszych informacji w śledztwie sprawdzane będzie to, czy pracownicy banku mogli być zamieszani w ten proceder. Na początku października sprawę od Prokuratury Rejonowej w Sopocie przejęła gdańska Prokuratura Okręgowa. Decyzja ma związek z wartością mienia będącego przedmiotem przestępstwa. Nadto sprawa ta ma charakter rozwojowy. Niewykluczone są bowiem zatrzymania kolejnych osób - przyznaje Wawryniuk.

Pokrzywdzony jest osobą duchowną. Przedmiotem postępowania jest czyn popełniony na szkodę tej osoby. Brak jest informacji, co do nielegalnego pochodzenia utraconych środków - dodaje.

Z nieoficjalnych informacji naszego reportera wynika, że policji udało się odzyskać ok. 500 tys. złotych.

(mpw)