Dużo sukcesów, mało porażek - tak zdaniem Leszka Millera wygląda Polska za rządów SLD. Słów samokrytyki w ustach premiera było niewiele, były za to zapowiedzi ambitnych planów i kolejnych sukcesów. Tak w Warszawie rozpoczął się dwudniowy II kongres SLD.
Rządzące Polską od prawie dwóch lat ugrupowanie wybierze swoje nowe władze i raczej na pewno nie należy oczekiwać niespodzianek: szefem partii pozostanie Leszek Miller.
W swoim bardzo długim (1 godz. 15 min) wystąpieniu Miller uciekał przede wszystkim w kierunku polityki zagranicznej. Padło wiele słów o sukcesach w sprawie wejścia Polski do UE, koronnym argumentem było, rzecz jasna, referendum. Te sprawy tak pochłonęły rząd, że nie było czasu na walkę z bezrobociem i na poprawę sytuacji gospodarczej w kraju, czy też na naprawę służby zdrowia.
Czasu nie było też dlatego, że ratowano finanse publiczne. Ta akcja ratunkowa zakończyła się – zdaniem Millera – sukcesem. Wedle jego słów, dopiero teraz jego rząd może przystąpić do ratowania gospodarki. W tej dziedzinie gabinet Millera też odniósł już sukcesy. Krótko mówiąc, nie jest źle, partia nadal jest najsilniejsza w kraju, a rząd ma bardzo ambitne plany.
Tylko od czasu do czasu z ust premiera padły słowa samokrytyki. Miller przyznał, że w szeregach SLD zabrakło skromności i uczciwości. Sukces władzy doprowadził do oligarchii i nepotyzmu. Trzeba z tym skończyć - mówił do 852 delegatów partii.
Miller przyznał też, że partia zmarnowała sukces, który osiągnęła: Osiągneliśmy kanibalizację władzy, przejedliśmy sukces jakąś aferą, a potem personalnym sporem. To też musi się skończyć, by odzyskać zaufanie społeczne - przekonywał Miller. Posłuchaj relacji reporterki RMF, Miry Skórki:
Gośćmi obrad są byli dygnitarze PRL Wojciech Jaruzelski i Mieczysław Rakowski. Dopiero na jutro zapowiadane jest przybycie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
16:30