We wtorek 187, w środę 137 osób próbowało przedostać się przez polsko-białoruską granicę, a od pewnego czasu codzienne liczby utrzymują się w okolicach 100. Ten kanał migracyjny jest otwarty i nie umiemy sobie poradzić z tym, żeby go zamknąć. Straż graniczna próbuje zrobić wszystko, co możliwe, ale kanał jest źle zaprojektowany, źle zarządzany i tak naprawdę brak pomysłu na to, w jaki sposób można go zamknąć. Będziemy się z nim borykać coraz dłużej - mówił na antenie Radia RMF24 profesor Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Droga nielegalnej migracji, która pojawiła się na naszej wschodniej granicy, była bardzo intensywnie wykorzystywana w 2021 i na początku 2022 roku jako prowokacja polityczna. Sytuacja nie uspokoiła się jednak po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Szlaków migracyjnych do Europy jest pięć. Nasz jest jednym z nich, wcale nie najpowszechniejszym, wcale nie największym. Natomiast ma tendencje rozwojową. Różni się od tych innych szlaków tym, że w jego utrzymywanie są zaangażowane dwa państwa, wszystkie służby tych państw, i straż graniczna i władza tych państw. Jest to Rosja i Białoruś, która jest tu wykonawcą polityki Rosji. Oczywiście on był bardzo politycznie wykorzystywany (...), ale dzisiaj jest po prostu kanałem, na którym zarabia się pieniądze - wyjaśniał ekspert, który był gościem Pawła Balinowskiego.
W czerwcu 2022 zakończono budowę muru na granicy z Białorusią. Nie okazał się on jednak rozwiązaniem, które zakończyłoby problematyczną sytuację w tym rejonie. Jak wyjaśnia politolog: On tak naprawdę opóźnia przekroczenie granicy, ale nie zabezpiecza jej tak, żeby była bardzo trudna do przekroczenia.
Co w takim razie należy zrobić, aby skutecznie uniemożliwić migrację? Zapytany o to profesor Duszczyk przedstawił swoją propozycje: Niestety, dla obecnie rządzących, trzeba zwrócić się o wsparcie Unii Europejskiej. Trzeba zaprosić Frontex, czyli Europejską Agencję ds. Zarządzania Granicami Zewnętrznymi. Trzeba działać bardzo mocno, jeśli chodzi o deportacje. Nie rozumiem polityki, w której te osoby się wydala z Polski, zawraca się do linii granicznej. Oni i tak jutro czy pojutrze wrócą, przekroczą granicę przy pomocy służb białoruskich. Lepiej byłoby ich zatrzymać i po kilku dniach deportować do Indii czy do Pakistanu (...) i wtedy pokazać w mediach: zapłaciliście 10 tys. dolarów, ale, zobaczcie, z powrotem jesteście w New Delhi czy w Islamabadzie.
W ostatnim czasie polityka migracyjna stała się wielkim tematem polskiej sceny politycznej. Przymusowa relokacja i zapowiadane przez rządzących referendum odbijały się szerokim echem w dyskusjach. Ekspert, poproszony o skonfrontowanie tych debat z rzeczywistością, odpowiedział: Polska stała się państwem migracyjnym, prowadzi bardzo liberalną, moim zdaniem najbardziej liberalną politykę imigracyjną w Unii Europejskiej. (...) Wydaje bardzo wiele dokumentów pobytowych, ściąga imigrantów, ponieważ taka jest u nas sytuacja ekonomiczna, że potrzebujemy tych osób. Nie przyjechali Ukraińcy w 2022 roku, więc zdecydowano się otworzyć rynek pracy dla obywateli Filipin, Bangladeszu, Indii, Pakistanu itd.
Duszczyk zwraca uwagę na konsekwencje, jakie niesie za sobą taka polityka - emigranci ekonomiczni, kiedy ich sytuacja się ustabilizuje, będą chcieli sprowadzić do Polski swoje rodziny. Drogą legalną lub, jeżeli ta zwiedzie, nielegalną, podobnie jak ma to miejsce chociażby w Wielkiej Brytanii. Jest to sytuacja potencjalnie bardzo problematyczna i Polska musi się na nią przygotować. Jak radzimy sobie obecnie z migrantami i z integracją imigrantów? Czy na pewno nasze urzędy są przygotowane, czy jesteśmy jako społeczeństwo przygotowani na taką liczbę imigrantów? Tu nie tylko chodzi o Ukraińców, przecież mamy również milion osób, które nie są Ukraińcami w Polsce. Te wyzwania stoją przed nami - mówił.
Rozmówca ostrzega także, że nie możemy liczyć na to, że przebywający w Polsce Ukraińcy w większości opuszczą ją po zakończeniu wojny. Ostatnie dane pokazują, że jest 940 tysięcy osób, które przebywają w Polsce tak naprawdę na stałe. (...) Kobiety z dziećmi dołączyły do swoich mężów czy partnerów, w lutym, marcu, kwietniu 2022 roku, puściły dzieciaki do polskich szkół, mają pracę, a ich dom został zniszczony, czy też mieszkali w miejscowościach, które są nadal pod okupacją. Jeżeli nawet Ukraińcy je odbiją, tam się po prostu nie da żyć, bo wszystko zostało zniszczone. Szansa, że oni powrócą do Ukrainy, jest iluzoryczna - podkreśla profesor Duszczyk.
Opracowanie: Dorota Hilger