Żadnego polskiego ambasadora nie można ani powołać, ani odwołać bez podpisu Prezydenta RP - stwierdził prezydent Andrzej Duda pytany o rozpoczęcie przez MSZ procedury odwołania 50 ambasadorów. "Jestem w dialogu z panem prezydentem, ale o szczegółach nie będziemy mówić, bo ambasadorowie nadal służą. To jest początek procedury" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM szef MSZ Radosław Sikorski.
MSZ przekazało w środę, że szef resortu Radosław Sikorski podjął decyzję o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu.
Ministerstwo dodało, że proponowane zmiany zostały przedstawione w ramach Konwentu Służby Zagranicznej, a po ich akceptacji przez premiera Donalda Tuska zostały uruchomione praktyczne procedury odwoławcze. Jednocześnie MSZ wyraziło nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju".
Prezydent Duda pytany o tę sprawę podczas wizyty w USA powiedział: "Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta".
Fundamentalne znaczenie ma tutaj decyzja, którą podejmuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej - dodał Duda.
Według informacji tvp.info, na liście ambasadorów do odwołania nie znaleźli się byli bliscy współpracownicy Andrzeja Dudy.
To Jakub Kumoch, który jest ambasadorem w Chinach, Adam Kwiatkowski w Watykanie, Paweł Soloch w Rumunii i Krzysztof Szczerski, który jest stałym przedstawicielem RP przy Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.
O sprawę wymiany ambasadorów pytał Sikorskiego w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Tomasz Terlikowski. To rzecz prawie rutynowa. Przypominam, że to poprzedni rząd mówił, że ambasadorowie reprezentują bardziej rząd niż państwo. Wybory mają swoje konsekwencje. W Polsce zgodnie z artykułem 146. konstytucji politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów - mówił Sikorski.
Ambasadorów mianuje jednak prezydent - zwrócił uwagę Terlikowski. Tak, mamy ustawę przegłosowaną za poprzedniego rządu, która mówi o tym, że wstępnych konsultacji dokonuje tzw. konwent. Konwent się odbył i decyzje zostały przegłosowane większością 3:1 - powiedział szef MSZ.
Prowadzący zasugerował, że przeciwko był prezydent. Jestem w dialogu z panem prezydentem, ale o szczegółach nie będziemy mówić, bo ambasadorowie nadal służą. To jest początek procedury. My to będziemy robić w sposób cywilizowany, nie zawsze tak było za naszych poprzedników - stwierdził Sikorski.
Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek ocenił dziś w Polsat News, że dzień po tym, jak prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk pokazali w Waszyngtonie współpracę w sprawach bezpieczeństwa i międzynarodowych, premier "zamierza jednostronnie pokazywać brak współpracy".
Kilka tygodni temu minister Radosław Sikorski przysłał do Pałacu Prezydenckiego listę kilkudziesięciu ambasadorów i chciał hurtowo dokonywać zmian. Usłyszał od współpracowników prezydenta, że prezydent do każdego z ambasadorów podchodzi w sposób odpowiedzialny i merytoryczny, że nie zgadza się na hurtowe odwoływanie ambasadorów, bo albo są konkretne zarzuty i przesłanki w kierunku jakiegoś ambasadora albo ich nie ma. Prezydent powiedział: proszę mi przedstawić informacje w każdej placówce, co wam się nie podoba, czy ktoś z ambasadorów działa źle - mówił Mastalerek.
Dodał, że jest rzeczą całkowicie niezrozumiałą, że bez podawania przyczyn premier "jednostronnie chce pokazywać brak współpracy dzień po dobrej wizycie w Stanach Zjednoczonych". Podkreślił, że prezydent i premier muszą się wspólnie zgodzić na odwołanie i powołanie ambasadorów. Jak ocenił, jeśli jednostronne premier będzie zrywał z taką praktyką, to pokaże nieodpowiedzialność rządu w sprawach międzynarodowych.
Stwierdził też, że ambasadorowie nie są ambasadorami rządu, tylko Rzeczypospolitej. Panu premierowi chyba się coś pomyliło. Jeśli premier mówi o jakiejś lojalności, to ambasador ma mieć lojalność tylko wobec Rzeczypospolitej, nie wobec rządu premiera Donalda Tuska, nie wobec Platformy Obywatelskiej - powiedział szef gabinetu prezydenta.
Przypomniał, że w najbliższym czasie prezydent i rząd będą wspólnie ustalać polskiego kandydata na komisarza UE ds. obronności. Jeśli dziś słyszymy spekulacje, że Radosław Sikorski chciałby być komisarzem, czy w ogóle ktokolwiek z rządu, to jak premier Donald Tusk wyobraża sobie ustalanie takiego komisarza? A według ustawy, prezydent musi się zgodzić - zaznaczył Mastalerek.
We wtorek premier Donald Tusk powiedział, że zdecydował razem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, że zwróci się do prezydenta o zgodę na zmiany w większości ambasad. Zastrzegł, że teraz nie będzie informował o konkretnych nazwiskach. Tak czy inaczej czeka nas bardzo masywna zmiana w ambasadach - mówił.
Jeśli nie będzie innej możliwości, to oczywiście będziemy przywoływali ambasadorów do kraju i ambasadorami do czasu zmiany stanowiska prezydenta lub zmiany prezydenta będą dyplomaci w charakterze chargé d’affaires. Jeśli takie rozwiązanie satysfakcjonuje pana prezydenta, trudno. Tak, czy inaczej, my musimy usprawnić i zbudować lojalną wobec państwa polskiego ekipę, która będzie prowadziła nasze sprawy, sprawy państwa polskiego we wszystkich ambasadach - zapowiedział premier.
Jak zapewnił "to nie jest odwet, wiele pań i panów ambasadorów na pewno zasługuje na to, aby swoją pracę kontynuować". Stwierdził też, że nigdy nie był fanem ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych Marka Magierowskiego, ale - przyznał - ma "dość wysoką ocenę jego pracy w Waszyngtonie".
Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek powiedział w poniedziałek, że obecnie nie ma mowy o zmianie ambasadora w Waszyngtonie i że Andrzej Duda się na taką zmianę nie zgodzi.
Dodał, że prezydent traktuje Waszyngton jako "prezydencką placówkę".