Aż 88 procent uczniów z klas I-III nie potrafi wykonać przewrotu w przód. Wielu z nich ma także problemy ze zwisem na drążku czy skokiem w dal. To zatrważające wnioski raportu "Aktywny powrót do szkół" przeprowadzonego przez Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Ale o fatalnym stanie sprawności fizycznej uczniów mówią także inne raporty. "Trzeba natychmiast podjąć jakieś działania" - mówią nasi rozmówcy.
Jeszcze 40 lat temu (badania z 1979 r.) dziesięciolatki były w stanie wykonać zwis na drążku przez 24 sekundy. Teraz w takiej pozycji są w stanie wytrzymać jedynie osiem sekund! Pogorszyła się także ich wydolność podczas biegu - dziś potrzebują aż 40 sekund więcej niż kilkadziesiąt lat temu, by pokonać dystans 600 metrów. Ponadto, aż 74 procent dzieci w wieku 9-12 lat nie potrafi kozłować piłką, a ponad połowa nie umie skakać przez skakankę.
U dzieci stwierdza się po prostu coraz mniejsze zakresy ruchu - mówi w rozmowie z RMF FM prezes Fundacji Excersise is Medicine, Małgorzata Perl. Najprawdopodobniej wynika to z siedzącego trybu życia. Niewątpliwie przyczyniła się do tego także pandemia. Poza tym dzieci coraz mniej czasu poświęcają na takie codzienne zadania. Do szkoły są odwożone przez rodziców, siadają od razu do ławek, na przerwach siedzą na korytarzach, bo w wielu szkołach bieganie jest zabronione. Więc te dzieci cały czas są statyczne - dodaje Małgorzata Perl.
Efekt? Dzieci są coraz mniej aktywne, coraz mniej sprawne fizyczne, cierpią na nadwagę, a coraz częściej także na otyłość. Jak wynika z badań Instytutu Matki i Dziecka, w 2021 r. nadwagę lub otyłość stwierdzono u co trzeciego dziecka. Jednocześnie z otyłością borykał się już prawie co piąty ośmiolatek! Taki trend potwierdza dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie. Faktycznie, wielu naszych uczniów po pandemii wróciło z dodatkowymi kilogramami. Przez bardzo długi czas nie miało ruchu i po powrocie do szkoły wróciły z nadwagą - przyznaje dyrektorka, Danuta Kozakiewicz.
Takie statystyki wcale nie dziwią dr Hanny Nałęcz z Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jeśli dziecko ma 5 minut na piechotę do szkoły, to nawet jeśli przejdzie ten dystans na nogach, to w jedną i w drugą stronę, to łącznie 10 minut. W szkole dzieci mają oczywiście WF, ale taka czysta aktywność na te 45 minut, to maksymalnie 20 minut. Na lekcjach i na przerwach siedzą. Potem wracają późno do domu, odrabiają lekcje też na siedząco. I jeśli rodzic nie zapewni dodatkowej aktywności, to takie dziecko tego ruchu ma minimum - wyjaśnia dr Hanna Nałęcz. Badania naukowe wprost pokazują, że dzieci są dziś przekarmione, sedentarne, czyli siedzą za dużo i przebodźcowane - dodaje wykładowczyni.
O wyniki tych badań nasza reporterka zapytała także nauczyciela wychowania fizycznego z SP 103 w Warszawie oraz tamtejszych uczniów. Czy te wyniki mnie szokują? Nie, ale to jest efekt trybu życia i możliwości które się zmieniły. Kiedyś dzieci, żeby się pobawić z przyjaciółmi, musiały wyjść, wejść na trzepak, na drzewo i nie było takich możliwości jak teraz, że wystarczyło usiąść do komputera, czy wziąć w rękę telefon, żeby złapać kontakt z tą drugą osobą - przyznaje nauczyciel WF, Artur Lauterbach. Największy problem według mnie jest z mobilizacją dzieci do ruchu. Dlatego tak ważne jest, by lekcje WF w szkole były prowadzone w jak najbardziej ciekawy sposób - dodaje.
Czy są tak prowadzone? O to pytamy uczniów. Ja osobiście bardzo lubię WF, ale tylko wtedy gdy możemy grać w gry zespołowe - mówi jeden z uczniów. Kiedy trzeba już na ocenę przebiec 100 metrów, albo rzucać piłką lekarską, to to już jest nudne i wtedy nie chce mi się w ogóle przychodzić na taką lekcję - dodaje inna uczennica. Ja lubię WF, ale jestem słaba z jakiegoś podciągania na drążku czy innych takich rzeczy i to mnie stresuje - dodaje inny uczeń.
Na szczęście, jak mówi Artur Lauterbach, podejście pedagogów do formy zajęć, zmienia się na lepsze. Dużo się zmieniło w świadomości samych nauczycieli. Kiedyś wszystko było nastawione na efekt, brane pod tabelkę, a dzisiaj mamy system oceniania zupełnie inny, nastawiony na motywowanie, na pracę, niezależnie od wyników - podsumowuje pedagog.
A jakie skutki zdrowotne może nieść ze sobą tak słaba aktywność fizyczna wśród najmłodszych? Brak aktywności fizycznej, to brak perspektyw na zdrowe życie w przyszłości - mówi kardiolog sportowy, dr Marek Postuła z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Gdy dziecko się nie rusza, narażone jest najpierw na nadwagę, potem na otyłość, a w konsekwencji na choroby wieńcowe, choroby serca i wiele innych przykrych schorzeń. A przecież wystarczyłoby, żeby dziecko każdego dnia było aktywne fizycznie zaledwie godzinę dziennie. Niezależnie od wieku. To może być nawet amatorski mecz piłki nożnej na podwórku, nie trzeba takiego dziecka od razu zapisywać na wymagające, profesjonalne treningi. Chodzi o to, żeby w ogóle zaczęło się ruszać - podkreśla dr Postuła.
Ale jak podkreślają zgodnie nasi rozmówcy, jest jeszcze jedna ważna kwestia, która ma wpływ na aktywność fizyczną najmłodszych - dawanie wzoru. Bo jeśli rodzic wymaga od dziecka, żeby uczestniczyło w różnych treningach, jeździło do szkoły na rowerze, a sam każdego dnia kładzie się przed telewizorem i to jest cała jego popołudniowa "aktywność", to niech się nie dziwi że te dziecko samo ruszać się nie chce - ostrzega dr Postuła. Niestety częściowo winę za tak złą aktywność i sprawność fizyczną ponoszą także rodzice. I to w pierwszej kolejności powinno się zmienić - podsumowuje dr Hanna Nałęcz.
Według rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia każde dziecko powinno być umiarkowanie aktywne 60 minut dziennie, 7 dni w tygodniu. Polska dziś tych rekomendacji nie spełnia.