Przez lata były bite i poniżane, prawdopodobnie były także molestowane przez ojca. Jak to możliwe, że sąsiedzi, nauczyciele i urzędnicy nie zauważyli dramatu dziesięciorga dzieci? Dziennikarze programu Uwaga w TVN! przedstawiają skalę dramatu, jakiego doświadczyły dzieci z Izdebek, małej wsi na Podkarpaciu.
Ratownicy dwie doby poszukiwali zaginionego 12-letniego Daniela. Chłopca znaleźli ratownicy górscy i policjanci w lesie, około pięć kilometrów od domu. Był wychłodzony. W pierwszym momencie nie wiedział nawet jak się nazywa. Szedł bez butów, w podartych spodniach - mówi uczestniczący w poszukiwaniach ratownik. Do przetransportowania chłopca wezwano helikopter lotniczego pogotowia ratunkowego.
W trakcie poszukiwań chłopca, z jego domu do pogotowia opiekuńczego zabrano pozostałe dziewięcioro rodzeństwa.
Skala zaangażowania służb na miejscu - jak zauważają dziennikarze programu - wskazywała, że mieliśmy do czynienia ze sprawą znacznie poważniejszą niż tylko zaginięcie 12-latka. Osoba, która w czasie poszukiwań skontaktowała się redakcją Uwagi! TVN przekazała, reporterom wstrząsające informacje. Wynikało z nich, że skala cierpienia dzieci wykracza daleko poza samą przemoc fizyczną.
W trakcie oględzin domu, śledczy dokonali szokującego odkrycia. Znaleziono zakrwawioną bieliznę małej dziewczynki - przekazał dziennikarzom informator. Z kolei matka dziesięciorga dzieci podczas przesłuchania przyznała, że ojciec z dziećmi sypia. (...) Na niej to nie robiło wrażenia. Chodziło jej tylko o to, by nie robił dzieciom krzywdy - dodawał.
Ujawnił także, że podczas obdukcji dziewczynki w szpitalu lekarz stwierdził, że doszło do penetracji. Inne dzieci, sześcioletnie i trzyletnie również były molestowane. Matka stwierdziła, że mąż się tam też paluszkami bawił - przyznał informator Uwagi.
Dziennikarze dotarli także do krewnych rodziny. Byłam raz świadkiem sytuacji, w której jeden z młodszych chłopców odgrywał na jednej z sióstr scenę seksu. Co tam się działo za zamkniętymi drzwiami, nie wie nikt - opowiadała kobieta. Brakuje słów, by opisać tego człowieka. To diabeł wcielony - dodała.
37-letniemu ojcu dziesięciorga dzieci postawiono zarzut doprowadzenia córki do czynności seksualnych. Decyzją sądu został aresztowany. Prokuratura ustala, czy reszta rodzeństwa też była ofiarą molestowania. Dzieci zostały zabrane do pogotowia opiekuńczego.
Część dzieci jest już w wieku szkolnym. Ze względu na swoje upośledzenie miały nauczanie indywidualne. Dziennikarze Uwagi! zapytali więc dyrekcję szkoły, czy nauczyciele zauważyli, że dzieci mogą być prześladowane w domu.
Toczy się śledztwo. Do wyjaśnienia sprawy nie chcę nic komentować. Dzieci ani nie chodziły głodne, ani zaniedbane. Zdarzało się, owszem, że były niedomyte, ale przy takiej ilości dzieci w domu, to się może zdarzyć - twierdzi dyrektor szkoły. Dodaje jednocześnie: Raz była taka sytuacja z Danielem, że nauczycielka podejrzewała, że został uderzony, bo miał ślady na twarzy. Od razu zgłosiliśmy to do GOPS-u.
Według mieszkańców wsi, pomoc społeczna była informowana o problemach w tym domu. Odwiedzał ich asystent rodzinny. Reporterzy zapytali więc Annę Jaremę z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nozdrzcu, co zrobiono w sprawie dramatycznej sytuacji rodzeństwa z Izdebnik.
Pierwszy raz słyszę te informacje. Z naszej strony wszystko było prowadzone poprawnie. Rodzina z nami współpracowała - mówi. Z tą rodziną pracowali asystent rodziny, pracownik socjalny i opiekunki. Łącznie trzy, cztery osoby. O wszystkim będę powiadamiać organy nadzoru i prokuraturę - wylicza Anna Jaremna i dodaje: Wydaje mi się, że na swój sposób, tym dzieciom było w ich domu dobrze.
Opracowanie: