Miały być dobre, bo polskie. Wyszło... jak zwykle. Szynobusy, które dolnośląski urząd marszałkowski kupił za 9 milionów złotych, od czterech miesięcy stoją w warsztatach. Nie jeździły nawet roku. W jednym awarie usuwano 17 razy, a w drugim aż 25.
Kto odpowiada za ten felerny zakup? Okazuje się, że nie ma winnych. Urzędnicy zasłaniają się przepisami i tłumaczą, że do przetargu mogli stanąć tylko polscy producenci; spośród nich został wybrany najlepszy. Nikt jednak nie sprawdził, jak te konkretne szynobusy radzą sobie na torach (były to pierwsze egzemplarze wyprodukowane w Polsce).
Teraz dolnośląskie szynobusy stoją w warsztacie, a ci, którzy mieli nimi jeździć, znają je tylko ze słyszenia… Co gorsza, nie wiadomo, kiedy składy zostaną naprawione i znów wyjadą na trasy. Ich producent zbankrutował i nie kwapi się z zapłatą za naprawę gwarancyjną. A to oznacza, że za usterki zapłaci urząd marszałkowski, czyli - mówiąc wprost - my podatnicy...