Polak trafił do belgijskiego więzienia, bo jechał autem z zamontowanymi duplikatami tablic rejestracyjnych. System informacyjny Schengen, z którego korzysta policja w całej Unii Europejskiej, wykazał, że oznaczenie jego samochodu jest kradzione. Ujawniamy absurd wynikający z polskich przepisów.

REKLAMA

Pan Mirek z Katowic kilka tygodni temu był w Belgii i zatrzymała go tamtejsza policja. To miała być rutynowa kontrola drogowa, ale przekształciła się w piekło.

Poprosili mnie o dokumenty, coś tam zaczęli sobie sprawdzać. Troszkę to trwało. Po czym powiedzieli mi, że tablice rejestracyjne są kradzione i że mnie aresztują - opowiada pan Mirek. Przez dziurawe przepisy spędził pięć godzin w belgijskim więzieniu, a przez dobę próbował odzyskać samochód.

Tablice rejestracyjne rzeczywiście zostały skradzione trzy lata temu. Poprzedni właściciel auta zgłosił to na policję. Załatwił też wszystkie niezbędne formalności. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać.

Polski urząd wydał duplikat tych tablic, ale okazuje się, że za granicą jestem traktowany tak, jakbym jeździł na kradzionych. To oznacza tylko jedno - więzienie - dodaje pan Mirek.

Przed aresztem nie uchronił go nawet wpis w dowodzie rejestracyjnym o tym, że jeździ na duplikacie tablic. Kluczowa okazała się informacja w Systemie Informacyjnym Schengen, z którego korzysta policja w całej Unii Europejskiej. Więzienie opuścił dopiero, gdy z Polski przefaksowano dokumenty z policji.

Po powrocie do kraju pan Mirek szukał sprawiedliwości w katowickim urzędzie miasta. Bezskutecznie. Nikt też nie chce mu zwrócić pieniędzy za nowe numery. Poszkodowany katowiczanin zapowiada walkę o odszkodowanie.

Niechlujne prawo


Okazuje się, że polska policja też korzysta z tego systemu i duplikat czy nie, jeśli zgłoszono kradzież jakiegoś numeru rejestracyjnego, program SIS to na pewno wychwyci. W Polsce kierowców zabezpiecza wpis do dowodu rejestracyjnego o tym, że posługujemy się duplikatem. Za granicą nikt jednak nie musi wiedzieć, co ta rubryka w polskim dowodzie oznacza.

Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji twierdzi, że jedynym racjonalnym wyjściem jest wydanie tablic z nowym numerem. To właściwa wykładnia przepisów.
Nie powinno być mowy o duplikatach w sytuacji, gdy tablice rejestracyjne giną w wyniku kradzieży - podkreśla Konkolewski.

To stanowisko policji, a rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Nasz reporter zadzwonił do jednego z wydziałów komunikacji, twierdząc, że skradziono mu tablice. Trzeba do nas podjechać z dokumentem wydanym na policji i są dwa rozwiązania: albo wydajemy wtórnik tych tablic, albo zupełnie nowe numery - usłyszał nasz reporter. Co ciekawe, duplikat jest o kilkadziesiąt złotych tańszy.

W świetle polskiego prawa oba rozwiązania są dopuszczalne - ustawodawca nie ma pojęcia o tym, że przez prawne niechlujstwo i lukę w przepisach można trafić do zagranicznego więzienia.

Interweniowaliśmy w tej sprawie w ministerstwie transportu. Czekamy na odpowiedź.

(jad)